Chińczycy bagatelizują zagrożenie i twierdzą, że najpewniej fragment Długiego Marszu 5B cały spłonie w atmosferze, a nawet jeśli jakieś nieduże kawałki zdołają dolecieć do Ziemi, to prawdopodobieństwo, że spadną na tereny zamieszkane, jest bardzo małe. Ich zdaniem sprawa niepotrzebnie wywołuje panikę.
Czytaj także: Na Księżycu jest niebezpiecznie. Jest sens tam latać?
Długi Marsz 5B pędzi w stronę Ziemi
Odwrotnie Amerykanie. Głos zabrała nawet rzeczniczka Białego Domu i zwróciła się do strony chińskiej z apelem o większą odpowiedzialność w badaniach kosmosu. Sprawa nabrała więc wydźwięku także politycznego. Pentagon i NASA, a także teleskopy europejskie dokładnie śledzą ruch fragmentu rakiety, ale bardzo trudno przewidzieć, w którym dokładnie miejscu i kiedy jego część lub części mogą uderzyć w Ziemię. Faktem jest, że z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w zeszłym roku, kiedy człon bliźniaczej chińskiej rakiety deorbitował w sposób niekontrolowany, nie spłonął całkiem w atmosferze, a jego kawałki spadły dość blisko terenów zamieszkiwanych w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Na szczęście nic nikomu się nie stało.
Obecnie zagrażający Ziemi człon Długiego Marszu 5B porusza się z prędkością prawie 30 tys. km na godzinę, a więc okrąża Ziemię co 90 min. Waży ponad 20 t, ma wysokość 30 m i szerokość pięciu. To w zasadzie wielka, pusta już rura. Jeśli nie spłonie całkiem w atmosferze, szczątki spadną gdzieś w pasie między 41 st. szer. północnej a 41 st. szer. południowej. To bardzo szeroki pas, nieobejmujący na szczęście terytorium Polski, ale już południową Europę tak.
Największym odpadem kosmicznym, który uderzył w Ziemię, to były fragmenty rosyjskiej stacji Salut 7 w 1991 r. Deorbitowała i w dużej części uległa w atmosferze spaleniu, jednak spore kawałki uderzyły w Ziemię na terytorium Chile i Argentyny. Na szczęście w zupełnym pustkowiu, gdzie nikomu nie zagrażały. Ale ile jeszcze razy będziemy mieć takie szczęście?
Czytaj także: Tiangong-1 spadnie na Ziemię. Gdzie dokładnie? Nie da się przewidzieć
Jak będzie obecnie, tego nikt jeszcze przewidzieć nie może. Uczeni obliczają jedynie, że jeśli coś z Długiego Marszu spadnie na nas z nieba, to dzisiaj (w sobotę 8 maja), a najpóźniej jutro.
Chińczycy na stałe na Srebrnym Globie
Chińczycy bardzo przyspieszyli swój ambitny program kosmiczny. Planują jeszcze dziesięć podobnych lotów rakiet Długi Marsz na orbitę z kolejnymi elementami budowanej stacji Tiangong (Niebiański Pałac). Ta ma być gotowa do końca 2022 r. W lutym z powodzeniem osadzili na orbicie Marsa statek Tianwen 1, z którego już w maju lub czerwcu zostanie uwolniony i osadzony na powierzchni Czerwonej Planety łazik Zhurong. Po udanej misji księżycowej sondy Chang’e 5 w grudniu 2020 r., która pobrała z Księżyca ok. 2 kg gruntu, po czym udało się tę próbkę dostarczyć z powrotem na Ziemię, Chińczycy planują od 2024 r. kilka kolejnych wypraw na Srebrny Glob. Do 2030 r. chcą stworzyć na nim podwaliny pierwszej stałej stacji badawczej.
Czyli widać wyraźnie, że próbują za wszelką cenę dogonić dwie największe kosmiczne potęgi: Amerykanów (NASA) i Europejczyków (ESA). Wciąż są w tyle, ale bardzo się spieszą. To niedobry znak. Pośpiech, zwłaszcza w kosmosie, jest bardzo złym doradcą. Oznacza błędy, a te w warunkach kosmicznych często mają tragiczne skutki. Chiński marsz w kosmos może się okazać bardzo długi.
Czytaj także: Kret w Mars InSight, PW-Sat2, Lem i Heweliusz, czyli Polska w Kosmosie