Kiedy dokładnie pół roku temu, w kwietniu, zbierałem materiały do artykułu o problemach, na jakie natrafiają ciężarne kobiety w Polsce chcące zaszczepić się przeciwko koronawirusowi, przede wszystkim brakowało danych. Badania kliniczne w tej grupie trwały dopiero od niedawna, nasze Ministerstwo Zdrowia nie wydało wówczas żadnej rekomendacji, a nawet Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników wstrzymywało się (oficjalnie) od jakichkolwiek zachęt.
W artykule zacytowałem ówczesnego prezesa prof. Mariusza Zimmera z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, który prywatnie nie widział przeciwwskazań, ale decyzję na „tak” traktował jako tzw. off-label, czyli poza wskazaniami ujętymi w zatwierdzonej przez urzędy charakterystyce produktu. Mówiąc prościej: według niego kobiety ciężarne powinny się zaszczepić, ale lekarz i jego pacjentka robią to wyłącznie na własną odpowiedzialność.
Opublikowany właśnie przez National Health Service (NHS) raport z Anglii nie pozostawia wątpliwości, że warto było iść wtedy za głosem rozsądku, a nie ulegać fobiom i mitom. Pokazuje on jasno, że od lipca około jedna piąta pacjentek z koronawirusem, które musiały otrzymać najbardziej intensywne leczenie z powodu covid, to nieszczepione kobiety w ciąży.
Czytaj też: Trzecia dawka. Będzie potrzebna, by pokonać SARS-CoV-2?
Szczepionki nie wywołują poronień
„Nieproporcjonalna liczba nieszczepionych ciężarnych na oddziałach intensywnej terapii pokazuje, że istnieje znaczne ryzyko ciężkiej choroby wywołanej przez covid-19 podczas ciąży” – ostrzega cytowany przez „New York Timesa” dr Edward Morris, prezes brytyjskiego Royal College of Obstetricians and Gynecologists.