Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Święta i covid. Jak się nie zakazić? Pomoże metoda szwajcarskiego sera

Omikron zaatakował przed świętami Bożego Narodzenia i może zwiększyć liczbę chorych po Nowym Roku. Omikron zaatakował przed świętami Bożego Narodzenia i może zwiększyć liczbę chorych po Nowym Roku. Eugene Zhyvchik / Unsplash
Stała się rzecz bardzo niedobra, że wysoce zakaźny wariant wirusa – omikron – zaatakował właśnie teraz i może zwiększyć liczbę chorych po Nowym Roku. Czy da się przeżyć święta i sylwestra bezpiecznie?

Pamiętam z czasów przedcovidowych, gdy na zadane powyżej pytanie eksperci zawsze mieli w grudniu garść rad – a to związanych ze zdrowym odżywianiem (czyli czego sobie odmówić przy świątecznym stole, aby nie mieć wyrzutów sumienia), to znów z asertywnym nastawieniem do rodziny, która podczas wigilii śmie wypytywać o wszystko i dzielić się poglądami, jakich nie akceptujemy.

Dietetycy i psycholodzy stanowili więc na tę okoliczność wypróbowany przez lata tandem doradczy, ale nadeszła pandemia i – o zgrozo! – trzeba ich wymienić na epidemiologów albo lekarzy chorób zakaźnych.

Wiele osób zastanawia się dzisiaj, w jak licznym gronie zorganizować święta, aby nie pozostała po nich niemiła pamiątka. Z jakich rytuałów zrezygnować, kogo z nich wykluczyć. Czy głowa rodziny, która kiedyś miała przywilej zasiadania na honorowym miejscu przy choince, powinna dziś stanąć przy drzwiach i sprawdzać gościom certyfikaty covidowe?

Zabawa sylwestrowa to jeszcze inne zmartwienie, bo rzadko można mieć wpływ na dobór uczestników takiej imprezy – więc jak odnaleźć się w tańcu, by zachować metrowy dystans od nieznajomych, i jak uniknąć składania sobie z nimi noworocznych życzeń.

Czytaj też: Uwaga! Liczby zgonów osób zaszczepionych mogą łatwo zmylić

Nie lekceważ gorączki i kataru

W ubiegłym roku święta też odbywały się w pandemicznym rygorze, ale nie mieliśmy szansy skorzystać ze szczepień. Stanowią one obecnie najpewniejsze zabezpieczenie przed zachorowaniem na ciężką postać covid i należałoby sobie życzyć, aby wszyscy goście, których będziemy podejmować podczas świątecznych dni, oraz wszyscy uczestnicy sylwestrowych zabaw byli zaszczepieni dwoma, a najlepiej trzema dawkami.

To oczywiście nie wyklucza i tak całkowitego ryzyka transmisji koronawirusa, zwłaszcza jego ostatniego wariantu omikron, ale czy przejście na drugą stronę ruchliwej ulicy na pasach, a nawet na zielonym świetle, nie kończy się nieraz tragicznie? Prawdopodobieństwo wypadku nie jest w tych okolicznościach wielkie, jednak istnieje. Czy ktoś zaszczepiony, lecz nieświadomy zakażenia, odwiedzi nas podczas świąt – tego również wykluczyć się nie da.

Można jednak to ryzyko jeszcze bardziej zminimalizować. Uczestnicy świątecznych biesiad powinni zrobić wcześniej rachunek sumienia, czy w ciągu ostatnich trzech–pięciu dni nie spotkali się z nikim, kto mógł ich zakazić. Oczywiście jest spory odsetek ludzi, u których infekcja przebiega bezobjawowo, więc trudno mieć wtedy pretensje, jeśli ktoś całkowicie nieświadomy okazał się nosicielem zarazka. To samo, niestety, dotyczy najmłodszych dzieci, a większość z nich nie została jeszcze zaszczepiona (lub nie zdążyła wytworzyć przeciwciał).

Ale nadal całkiem spora grupa nie przejmuje się objawami infekcji na tyle, by nie wychodzić z domu. Z katarem, gorączką i innymi oznakami przeziębienia wbijają się na przedświąteczne spotkania i wypada tylko żałować, że w towarzystwie rzadko znajdzie się wtedy odważny, aby taką osobę bezceremonialnie wyprosić. Zauważone objawy oczywiście nie muszą oznaczać covidu, ale czy ona sama zaręczy, że to zwykły katar? A nawet jeśli to zwykły katar – czy trzeba nim zarażać innych?

Czytaj też: Omikron kontra szczepionki. Jakie mamy szanse?

Testowanie nie wszystko wyjaśni

Weryfikację przyczyn ewentualnego zakażenia i status zdrowotny można przeprowadzić za pomocą testu. Nie sądzę, by w wielu domach obowiązywał tego rodzaju bilet wstępu na rodzinną wigilię, choć ostatecznie taki pomysł nie byłby zły. Z zastrzeżeniem, że badanie wykonane na jedną–dwie doby przed terminem spotkania nie musi wcale oznaczać, iż jesteśmy „czyści”. Wszak testy molekularne i antygenowe mają rozmaite ograniczenia, toteż trzeba ufać, że są wiarygodne, ale też brać pod uwagę wiele czynników, które – co zdarza się – wypaczają wynik.

Wzajemne otestowanie da odpowiedź, czy nie ma wśród rodziny ani znajomych kogoś, kto do tej pory mógł nie wiedzieć, że akurat przechodzi covid. To jedno z sit, po które sięgamy, by zminimalizować ryzyko pojawienia się w naszym towarzystwie zakażonej osoby. Wynik testu jest wszak w wielu okolicznościach taką samą przepustką co certyfikat covidowy. Niestety przepustką dość drogą, jeśli wykonujemy to badanie na własną rękę, bez objawów i lekarskiego zalecenia.

Czytaj też: Najmłodsi też chorują, zakażają, umierają

Covid-19. Ryzyko zaczyna się od podróży

Zdaniem ekspertów ​​jedynym naprawdę bezpiecznym sposobem świętowania jest ograniczenie go do grona osób, z którymi mieszkamy na co dzień. Niestety większość z nas w tych dniach odbywa podróże, a jak uczy doświadczenie, w środkach komunikacji – jeśli nie jest to prywatny samochód – mało kto zasłania usta i nos maską, choć taka ochrona znacznie zmniejsza ryzyko wzajemnego zakażania.

Nie warto przez kilkanaście dni wcześniej izolować się od ludzi, myśląc wyłącznie o zdrowych świętach, by potem wsiąść do zatłoczonego pociągu i kilka godzin spędzić w zamkniętym przedziale z pasażerami, którzy zachowują się tak, jakby o pandemii w ogóle nie słyszeli.

Ważne jest też, na jakiej trasie odbywa się ta podróż i – pośrednio – z jakiego regionu będą goście, którzy zmierzają na świąteczny obiad. Bo jeśli z tej części kraju, w której akurat notowany jest w ostatnich dniach wzrost zakażeń, to niebezpieczeństwo, że mogą przywieźć ze sobą wirusa, jest oczywiście większe, niż gdyby był to obszar, na którym liczba zachorowań utrzymuje się na niskim poziomie.

Czytaj też: Zaszczepieni też chorują. Dlaczego trzecia dawka jest niezbędna?

Co ma szwajcarski ser do polskiej wigilii

Rozczulające są rady ekspertów, by spotkania urządzać na świeżym powietrzu, a jeśli nie da się kolacji wigilijnej zjeść w świątecznie udekorowanej altance (bo akurat jest minusowa temperatura i pada śnieg), to w pomieszczeniu zamkniętym należy mieć otwarte okna lub oczyszczacz powietrza z filtrem HEPA.

Takie zalecenia, które można znaleźć m.in. na stronie Światowej Organizacji Zdrowia, niekoniecznie pasują do polskich realiów. Podobnie jak napominanie, by nie zdejmować maseczki i utrzymywać co najmniej metrowy dystans do sąsiada przy stole – żadna polska wigilia nie mogłaby się w takich warunkach odbyć, bo niewiele rodzin dysponuje metrażem, który pozwoliłby rozsiąść się wszystkim biesiadnikom przy kilkunastometrowym stole, a i tradycyjnych dwunastu potraw nie byłoby kiedy zjeść, mając przez większą część wieczoru założoną maseczkę na twarzy.

Więc cóż począć? Jedyna sensowna wskazówka to oszacowanie indywidualnego ryzyka i stworzenie minimum warunków, które dla wszystkich będą bezpieczne. Otóż wystarczy zastosować model obniżania ryzyka porównywany ze szwajcarskim serem – każdy plasterek ma dziury, ale jeśli będziemy go układać jeden na drugim, to kilka warstw zapewni całkowitą szczelność. Dlatego ochronę przed covid zagwarantuje nam podczas świąt wszystko razem w sensownych granicach: szczepienia, maseczki podczas podróży i przedświątecznych zakupów, częste mycie rąk, utrzymywanie dystansu, krótkie, lecz intensywne wietrzenie mieszkania. A za kilkanaście dni okaże się, czy zdało to egzamin w praktyce.

Dr Grzesiowski dla „Polityki”: Co ma liczba osób na weselu do omikrona

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną