50 stopni gorączki
50 stopni gorączki i inne pogodowe ekstrema. Skąd płynie ten skwar?
Skąd płynie ten skwar? Tu odpowiedź jest prosta: z Afryki, a dokładniej – z Maroka i Algierii, czyli z zachodniej części Sahary. Latem nad największą pustynią świata rozsiada się gigantyczny wyż zwrotnikowy, w którym powietrze osiada, a dodatkowo ogrzewa się i wysusza.
Gorące ramię tego saharyjskiego wyżu w połowie lipca wysunęło się ku Półwyspowi Iberyjskiemu. Stąd w kolejnych dniach sięgnęło jeszcze dalej na północ – do Francji, Szwajcarii, północnych Włoch, krajów Beneluksu i dotarło do południowej Anglii. Na lotnisku Heathrow pod Londynem termometry pokazały 40,2°C. To historyczny rekord dla Wielkiej Brytanii, choć wynik ten musi jeszcze zweryfikować Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO). W końcu ta gorąca macka przesunęła się nieco na wschód i poprzez Niemcy sięgnęła również do Polski.
Fal coraz więcej
Nie jest to pierwszy taki eksces w tym roku. Atmosferyczna autostrada, którą gorące powietrze sunie z Sahary do zachodniej Europy, działa co najmniej od maja. W południowo-zachodniej części kontynentu był to najcieplejszy miesiąc w historii pomiarów. W wielu miejscach padały majowe rekordy temperatur maksymalnych i minimalnych – tak było w Hiszpanii, Portugalii i południowej Francji. Wielką Brytanię afrykańskie ciepło tylko odrobinę polizało, a do Europy Środkowej nie sięgnęło. Nam wciąż humory psuły chłodne niże sunące znad północnego Atlantyku.
Jednak na kolejną, czerwcową falę saharyjskiego gorąca, które zdobyło przyczółek na prawie całym Półwyspie Iberyjskim i stamtąd coraz chętniej sięgało na północ, już się załapaliśmy. W niektórych polskich miejscowościach odnotowano najwyższe w historii temperatury w tym miesiącu. Nadal jednak najgoręcej było na południowym zachodzie kontynentu, gdzie temperatury niepokojąco łatwo przekraczały 40°C.