Choroba nazywa się „zgnilec amerykański”, co mogłoby sugerować, że stanowi problem wyłącznie za oceanem. Jednak z nazwą tą spotyka się m.in. wielu kierowców w Polsce. Przy niektórych drogach można bowiem zobaczyć charakterystyczne żółte znaki z napisem: „Zgnilec amerykański pszczół. Obszar zapowietrzony”. Nie jest to jednak komunikat skierowany do wszystkich zmotoryzowanych, a jedynie do pszczelarzy, by na danym terenie mieli się na baczności.
Czytaj też: Miejskie ule nie muszą być najlepszym pomysłem
Pierwsza szczepionka dla pszczół
Występuje tam bowiem bakteria o nazwie laseczka larwy (Paenibacillus larvae), atakująca czerwie, czyli larwy pszczół. Bardzo trudno ją zwalczać m.in. dlatego, że formy przetrwalnikowe mikroba mogą trwać w uśpieniu nawet 40 lat. Dlatego prawo Unii Europejskiej wymaga spalania skażonych bakteriami uli wraz z narzędziami pszczelarzy, które mogły mieć styczność z mikrobami. W Polsce zgnilec amerykański zwalczany jest z urzędu i stąd wspomniane żółte tablice ostrzegawcze.
Być może jesteśmy właśnie świadkami przełomu w walce z tą groźną chorobą. Amerykańskie ministerstwo rolnictwa (USDA) wydało warunkową zgodę na użycie przez zawodowych pszczelarzy pierwszej w historii szczepionki przeznaczonej dla pszczoły miodnej. Została ona opracowana przez amerykańską firmę biotechnologiczną Dalan Animal Health.
Czytaj też: Xylocopa, czarna pszczoła, wraca do Polski
Czekają pszczelarze i rolnicy
Oczywiście podanie szczepionki nie polega na stosowaniu zastrzyków.