Widok niebieskiej, pokrytej morzami i oceanami planety daje złudne wyobrażenie o nieprzebranych, powszechnie dostępnych zasobach zdatnej do picia wody. Nic bardziej mylnego. Nadająca się do bezpośredniego wykorzystania woda słodka stanowi zaledwie 0,007 proc. zasobów wodnych naszej planety, a to na niej swój byt opiera dziś ponad 8 mld ludzi.
Światowe zapotrzebowanie na wodę rośnie i nic nie wskazuje na to, by w najbliższych dekadach trend ten miał ulec zmianie. Według szacunków do 2050 r. wielkość populacji ludzkiej sięgnie niemal 10 mld, zwiększy się konsumpcja, urbanizacja i migracja ludności do miast. A przecież już obecnie roczny wzrost zapotrzebowania na wodę sięga globalnie aż 64 mld m sześc. To blisko stukrotność pojemności jeziora Śniardwy. Oddaje to skalę problemu i nie napawa optymizmem, zwłaszcza wobec zmian klimatycznych, co do których istnienia, jak również ich antropogenicznych przyczyn, panuje naukowy konsensus. Musimy więc myśleć i rozmawiać o wodzie, a także działać na rzecz jej ochrony. Jej niedostatek i nieodpowiednia jakość oznacza bowiem głód, migracje, wojny i choroby.
Czytaj także: XXI w. będzie wiekiem wody. Co to oznacza?
Wspólny apel tysięcy naukowców
To właśnie dlatego pod koniec 2020 r. ponad 80 tys. badaczy zrzeszonych w ponad 100 towarzystwach naukowych badających ekosystemy wodne wydało oświadczenie przedstawiające dramatyczną skalę postępującej degradacji wód powierzchniowych, przestrzegające przed jej konsekwencjami i wzywające do podjęcia natychmiastowych działań na rzecz ich ochrony.