Człowiek, przodek małpy
Człowiek, przodek małpy. A więc zaczynaliśmy od nóg, nie od głowy
„A więc zaczynaliśmy od nóg, nie od głowy” – taką sentencją podzielił się kiedyś znany francuski antropolog André Leroi-Gourhan i z pewnością w tym swoim zadziwieniu, ale i rozbawieniu, nie był odosobniony. Bo jak to: nie głowa, lecz nogi miały czynić nas ludźmi i odróżniać od innych zwierząt, a małp w szczególności? Opinia Leroi-Gourhana była reakcją na odkrycie Lucy, najbardziej kompletnego i najstarszego w owym czasie osobnika Australopithecus aferensis, okrzyczanego „pramatką całej ludzkości”. Lucy żyła około 3,2 mln lat temu, a odkryta została w 1974 r., więc do związanych z nią debat i kontrowersji nie warto byłoby wracać, gdyby nie fakt, że w ostatnich czasach zyskują całkiem nową aktualność i że dotyczą najgłębszej istoty człowieczeństwa.
Odkrycie Lucy porządkowało wiele zagmatwanych spraw i pozwalało w nowy sposób spojrzeć na ewolucję człowieka. Było to nadzwyczaj kompletne znalezisko – opisano ok. 40 proc. wszystkich jej kości, co, przy całkowitej symetrii naszych szkieletów, oznacza możliwość pełnego odtworzenia 80 proc. jej kośćca. W szczególności obecne były kości długie rąk i nóg, a także znaczna część kości czaszki, a to bez wątpienia zasadnicze elementy, na których od początku skupiały się dyskusje na temat naszego pochodzenia.
Mówiąc najogólniej: czaszka była mała, nie większa od szympansiej (a więc „małpia”), za to nogi proste i wskazujące na pełną dwunożność (a więc „ludzkie”). To nie zgadzało się z panującym wśród znacznej części antropologów przekonaniem, że najważniejszym organem, który odróżnia nas od małp, jest mózg i to jego wzrost określał naszą ewolucję. Odzywała się tu echem trwająca przez kilka dziesięcioleci XX w. dyskusja związana z tzw. człowiekiem z Piltdown, odkrytym w Anglii w 1912 r.