Nie było w tym roku żadnej kampanii przygotowującej Polaków do sezonu jesiennych infekcji, bo kierująca od połowy sierpnia resortem zdrowia Katarzyna Sójka zajęta była własną kampanią wyborczą. Nie zakupiono uaktualnionych szczepionek, zanim nadeszła fala zachorowań. Nie zorganizowano żadnej konferencji prasowej, aby nie tylko pacjenci, ale też pracownicy punktów szczepień mogli dowiedzieć się z jednego źródła, jak omijać pułapki umawiania na terminy i sprawnie zamawiać dostawy nowego preparatu.
Kierownictwo resortu, na którego czele stoi dziś Ewa Krajewska, najwyraźniej uznało, że nie warto już niczego nadzorować ani prowadzić za rękę – tak jak to było po pierwszym roku pandemii. Niestety, to zła taktyka, bo najpierw długo pracowano nad tym, abyśmy mieli prawo oczekiwać od rządu i ministerstwa jasnych wskazówek, jak poruszać się w silnie scentralizowanym przez PiS systemie, a teraz pozostawiono wszystkich samym sobie. Nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za bałagan, rząd umywa ręce.
Czytaj też: Od grudnia nowa szczepionka na covid. Warto się doszczepić?
Nie ma szczepionek, nie ma terminów
Jak zawsze wywołane napięcia przechodzą więc na tych, którzy najmniej zawinili, ale to oni muszą tłumaczyć się przed pacjentami z braku szczepionek lub wolnych terminów. Teoretycznie nie powinno to mieć wielkiego znaczenia, czy ktoś zaszczepi się już pod koniec tego tygodnia, czy w następnym albo jeszcze później, za kilkanaście dni – szczepienie nie jest przecież absolutnym gwarantem zabezpieczenia przed koronawirusem.
Ale z praktycznego punktu widzenia ma to znaczenie, ponieważ jesteśmy w okresie przedświątecznym i wiele osób chciałoby starannie zaplanować datę wizyty w punkcie szczepień, jeśli wybiera się wkrótce w podróż do rodziny lub planuje wyjazd na cały okres świąteczno-noworoczny. Nikt w Ministerstwie Zdrowia o tym wcześniej nie pomyślał, jakby celowo chcąc utrudnić pacjentom przygotowania do wymagającego końca roku.
Nie ma też co ukrywać, że dla najbardziej zainteresowanych regularnymi szczepieniami i wyczekujących od dawna pojawienia się w Polsce uaktualnionych szczepionek jak najszybszy termin uodpornienia ważny jest z powodów zdrowotnych (a nie tylko profilaktycznych). Ci, którzy ostatnio przeszli covid, tak bardzo spieszyć się nie muszą, ale nasze społeczeństwo nie składa się z samych młodych i zdrowych. Dla pacjentów z osłabionym układem odpornościowym, starszych i z rozmaitymi chorobami przewlekłymi ochrona przed ciężkim i powikłanym przebiegiem covid może być najlepszą polisą ubezpieczeniową na te święta i nowy rok. Zrozumiałe, że szturmują przychodnie i apteki, poszukując możliwości zaszczepienia, a tam słyszą, że zamówienie na dostawę zostało złożone, lecz nie ma informacji zwrotnej, kiedy będzie zrealizowane.
Uwaga! Dobrze wybierz szczepionkę
Do Polski dotarło na razie 210 tys. szczepionek. Kolejne 200 tys. ma nadejść wkrótce. Pierwszego dnia, 6 grudnia, rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia przekazała informację, że Nuvaxovid podano na razie 3086 osobom i w systemie są wciąż 29 853 wolne terminy (ponad 50 tys. zajętych).
Problem w tym, że konsultanci ogólnopolskiej infolinii 989 nie mają aktualnych informacji o dostępie do nowych szczepionek, a system elektroniczny wydaje z automatu nowe skierowania tylko tym, którzy wykorzystali poprzednie. Jeśli więc ktoś nie skorzystał z poprzedniej dawki przypominającej, musi zaczekać teraz trzy miesiące, by wcześniejsza została w systemie anulowana, i dopiero wtedy otrzyma nowe skierowanie na Nuvaxovid. Chyba że w punkcie szczepień (czyli w przychodni lub aptece) trafimy na zdolnego i chętnego pracownika, który ręcznie dokona tej anulacji i uaktualni nasze żądanie.
Nie każdy też wie, że wpisując się samodzielnie na termin szczepienia w swoim internetowym koncie pacjenta, powinien koniecznie zaznaczyć wybór szczepionki. Bo te poprzednie, a więc nieuaktualnione na ten sezon (Comirnaty i Spivax), wciąż są w obrocie – tylko po co z nich korzystać, skoro tyle czekaliśmy na nowe? Ministerstwo przymyka na to oko, jakby celowo zależało mu, by przez niezorientowanych w tych detalach pacjentów szybciej upłynnić z niezrealizowanych zapasów stare szczepionki, które i tak trzeba będzie kiedyś zutylizować.
NIK ostro o walce rządu PiS z pandemią: marnotrawstwo, chaos, tysiące ofiar
Gdzie się szczepić? Najlepiej znaleźć samemu
Temat szczepień odżył teraz w mediach, ale nie da się ukryć, że temperatura tych doniesień „z frontu” wkrótce opadnie – więc radziłbym ze spokojem podchodzić do wszelkich komunikatów, często opierających się na jednostkowych przypadkach z różnych miejsc w kraju. Najlepiej na własną rękę znaleźć dla siebie placówkę, w której wygodnie będzie się zaszczepić, i na miejscu bądź telefonicznie ustalić wszystkie szczegóły. Niestety, już wcześniej w Ministerstwie Zdrowia podjęto decyzję o ograniczeniu liczby punktów wykonujących szczepienia przeciw covid do przychodni POZ posiadających umowę z NFZ oraz aptek, które również taką oddzielną umowę zawarły – więc nie muszą to być te same miejsca, gdzie szczepił się ktoś poprzednio.
Jak podała „Gazeta Wyborcza”, do tej pory drugą dawką przypominającą (popularnie zwaną też czwartą dawką) zaszczepiło się w ciągu ostatniego półtora roku 2 mln 780 tys. osób. Natomiast trzecią dawkę przypominającą, która była dostępna od wiosny dla osób w wieku 60+, z obniżoną odpornością oraz dla personelu medycznego, przyjęło już tylko 140 tys. ludzi. Czy obecne wzmożenie nie jest po prostu rezultatem typowego dla naszego społeczeństwa doraźnego apetytu na wszystko, co jest dobrem limitowanym i trudno dostępnym? Ale akurat taką postawę Ministerstwo Zdrowia również powinno przewidzieć.
Czytaj też: Rośnie liczba zakażeń. Można mieć pretensje do resortu zdrowia
Teraz Nuvaxovidem (firmy Novavax) szczepić mogą się osoby, które ukończyły 12 lat i wcześniej w ogóle nie szczepiły się na covid-19, oraz te, które się zaszczepiły, ale od ostatniego szczepienia upłynęło co najmniej sześć miesięcy.