Jeszcze 60 lat temu Aral zajmował powierzchnię 68,5 tys. km kw., gromadził ponad 1 tys. km sześc. wody, był czwartym największym słodkowodnym zbiornikiem na świecie i można byłoby go dostrzec z ziemskiej orbity. Z powodów jego rozmiaru, ale też sięgającego 10 promili zasolenia, nazywano go powszechnie morzem. Formalnie był on jednak zawsze jeziorem. Terminalnym, a więc takim, które gromadzi wody dopływowe, w jego przypadku wnoszone przez dwie rzeki: Syr-darię (od strony dzisiejszego Kazachstanu) i Amu-Darię (od strony Uzbekistanu). Równoważyło to ubytki wody w jeziorze będące skutkiem intensywnego parowania w klimacie kontynentalno-pustynnym i utrzymywało ekosystem Aralu w stanie równowagi.
Czytaj także: Jezioro Aralskie. Jakie są skutki największej katastrofy ekologicznej ubiegłego wieku?
Historia upadku z bawełną w tle
Aral tętnił niegdyś życiem. Był jednym z najważniejszych ośrodków rybołówstwa w Związku Radzieckim. Dawał pracę, żywił ludzi. Jego los został jednak przesądzony, gdy w latach 20. XX w. podjęto w ZSRR decyzję o przekształceniu półpustynnych terenów wzdłuż Amu-darii i Syr-darii w żyzne obszary uprawne, głównie mające produkować „białe złoto”, czyli bawełnę. ZSRR miał ambicje, aby stać się potęgą w jej produkcji, tak więc w latach 30. rozpoczęto budowę sieci kanałów nawadniających, które miały dostarczać rzeczną wodę.
Niestety, projektowanie i budowa kanałów pozostawiały wiele do życzenia. Wykopywano je prymitywnymi metodami, bez odpowiedniego uszczelnienia i z pominięciem podstawowych zasad hydrotechniki. W efekcie 30–70 proc.