Obrazek z ostatnich igrzysk w Pekinie: bieg na 100 m kobiet. Na mecie pierwsze trzy panie z Jamajki. Dekoracja zwycięzców w sprincie mężczyzn: na maszt wciągane są flagi Jamajki, Trynidadu i Tobago oraz USA. Choć to politycznie niepoprawne, powiedzmy wprost – wszyscy mają czarny kolor skóry. Ten sam dystans – tylko pływanie: na podium stają Niemka, Australijka i Amerykanka – same białe. Podobnie wśród mężczyzn. Badmington: na 16 finalistów gry pojedynczej jeden biały (Duńczyk), reszta – Azjaci. W zestawieniu 32 najlepszych zawodników w grze podwójnej 28 było Azjatami.
Temat łączenia wyników sportowych z kolorem skóry jest bardzo delikatny. Na tyle, że ze świecą można szukać poważnych naukowych opracowań w tym przedmiocie. Najlepiej, narazie, udokumentowany jest fenomen dominacji czarnych sportowców w lekkoatletyce, zwłaszcza amerykańskiej.
– Ta dominacja jest niezaprzeczalna. Biali biegacze czy koszykarze to prawdziwa rzadkość. Czarni rządzą na parkiecie – twierdzi John Entine, amerykański dziennikarz naukowy, wzięty pisarz i wykładowca etyki biznesu, autor kontrowersyjnej książki „Tabu. Dlaczego czarni atleci dominują w sporcie i dlaczego boimy się o tym mówić?”.
Jego zdaniem Murzyni nie tylko zmonopolizowali biegi i koszykówkę, ale również ciężkie kategorie wagowe w boksie i futbol amerykański. – Są doskonali we wszelkich dyscyplinach wymagających ogólnej sprawności ruchowej: tam, gdzie niezbędne jest połączenie szybkości, siły i zwinności. A to dzięki temu, że mają nieco inny kościec niż biali, są inaczej umięśnieni i mają specyficzną przemianę materii – mówi Entine.
Z zestawień, do których dotarł autor książki, wynika, że czarni mają zazwyczaj mniej podskórnej tkanki tłuszczowej na rękach i nogach niż biali, a więc przy tej samej masie ciała mają większą o kilka procent masę mięśniową.