Instrukcja naprawy uszkodzonego kolana brzmi na pozór dość prosto. Ze zdrowego kolana pobiera się niewielką ilość tkanki chrzęstnej. Robi to lekarz w trakcie biopsji. Tkanka trafia do laboratorium, gdzie zostają z niej wyizolowane komórki chondrocytów, które następnie wędrują do inkubatora. Po 6–8 tygodniach mnożenia się jest ich dziesięciokrotnie więcej, wystarczająco dużo, by wypełnić nimi ubytek w chorym kolanie. Chirurg podczas zabiegu usuwa chorą chrząstkę i na jej miejsce wprowadza żelową zawiesinę, zawierającą namnożone chondrocyty. Te zaś podejmują zadanie regeneracji tkanki. W sposób naturalny komórki chrzęstne nie są w stanie się odtwarzać, ale biotechnolodzy rozgryźli, jak je do tego zmusić. Na laboratoryjnych pożywkach chondrocyty rosną jak na drożdżach. Podobnie jak osteoblasty, komórki tkanki kostnej służące do leczenia trudno gojących się złamań. Niewielką ilość komórek można dodatkowo zamrozić i przechować w banku tkanek, by w razie kolejnych kłopotów z chrząstką lub kośćmi wyprodukować leczniczą zawiesinę. Tak więc kolano z próbówki jest szansą na pokonanie bólu i niesprawności kontuzjowanego stawu, a często alternatywą dla endoprotezy.
Fabryka kolan
Komercyjną produkcją kolan z probówki, czyli mówiąc fachowo: terapią komórkową autologicznego przeszczepu chondrocytów i osteoblastów, jako pierwsza w Polsce zajęła się warszawska firma Impomed Centrum. Dotychczas ograniczała się do sprzedaży narzędzi chirurgicznych i instrumentów medycznych, w tym także endoprotez. Niedawno postanowiła poszerzyć działalność o inżynierię tkankową.
– Korzystamy z technologii hodowli ludzkich chondrocytów i osteoblastów, opracowanej przez koreańską firmę Sewon Cellontech. Tam w ciągu roku przeprowadza się tą metodą kilka tysięcy operacji stawów.