W niektórych modelach samochodów Toyota występuje niewielkie ryzyko pojawienia się problemów z pedałem przyspieszenia” – tak niewinnie, niemal uspokajająco zaczyna się komunikat polskiego oddziału Toyoty, dotyczący największej akcji serwisowej w dziejach motoryzacji. Tylko w Polsce naprawa wadliwych pedałów gazu objęła aż osiem modeli, w tym najpopularniejsze – Corolla i Yaris. Na całym świecie do warsztatów wezwano już 8,5 mln aut, z tego 6 mln w samej Ameryce. To tam, na swoim największym rynku Toyota przeżywa od dwóch miesięcy korporacyjną apokalipsę – doszło do tego, że amerykański minister transportu publicznie poradził właścicielom Toyot, by nimi nie jeździli, a na Kapitolu kajał się sam Akio Toyoda. – Jest mi bardzo przykro z powodu wypadków, których doświadczyli kierowcy Toyot – mówił prezes koncernu.
Jeszcze trzy lata temu takie upokorzenie byłoby nie do pomyślenia. W 2007 r. Toyota sprzedała prawie 9 mln aut, wyprzedzając General Motors, dotychczas największego producenta samochodów na świecie. Rok później wielką trójkę dobił kryzys – GM przeszedł bankructwo i faktyczną nacjonalizację, Ford zaliczył brutalną restrukturyzację, a Chrysler trafił w ręce Fiata. Wydawało się, że Toyota może na tym tylko skorzystać, ale stało się inaczej – w 2008 r. odnotowała pierwszą stratę od 58 lat, a w ostatnich miesiącach ujawniła całą serię wad fabrycznych w swoich samochodach, która zrujnowała wizerunek koncernu. Na dodatek Toyocie grozi fala pozwów – Kalifornia wytoczyła jej proces o świadome sprzedawanie konsumentom wadliwych aut, a właściciele Toyot żądają odszkodowań za spadek ich wartości, a także śmierć bliskich.