Piotr Janeczek, prezes Stalproduktu, był najlepiej wynagradzanym szefem polskiej spółki giełdowej w 2008 r. W sumie w ciągu roku zarobił 7 mln 773 tys. zł, co daje ok. 647 tys. zł na miesiąc. Pozazdrościć. Czy miniony rok był dla niego równie udany, przekonamy się niebawem, gdy spółki giełdowe zaczną publikować raporty. Od kilku lat mają obowiązek informować, ile zarabiają ich prezesi i członkowie zarządów. Zapewne zarobki prezesa Janeczka w 2009 r. były nieco skromniejsze, bo część wynagrodzenia stanowi premia za wyniki, a ubiegły rok był dla polskiej gospodarki niełatwy.
Eksperci z międzynarodowej firmy doradczej Hay Group przeprowadzili niedawno w kilkuset polskich firmach badanie systemu wynagrodzeń kadry zarządzającej. Okazało się, że większość prezesów w 2009 r. dostała podwyżki płacy zasadniczej, ale wartość premii na skutek dekoniunktury skurczyła się. W sumie zarobili więc ok. 10 proc. mniej. Mimo to nie mają powodów do narzekań, bo polska kadra zarządzająca należy do finansowej arystokracji i to nie tylko w skali lokalnej.
Przeliczenie siły nabywczej zarobków naszej kadry sytuuje Polskę w międzynarodowym rankingu na 11 pozycji. Daleko w tyle są takie kraje jak USA (30 pozycja), Niemcy (36) czy Francja (47). Zdaniem Mirosławy Kowalczuk, eksperta działu badania wynagrodzeń Hay Group Polska, taka sytuacja to spadek po latach 90., kiedy rodząca się polska gospodarka rynkowa pilnie potrzebowała fachowców do zarządzania i była gotowa ich solidnie przepłacać. I tak już zostało do dzisiaj.
Polska na biegunach
W tym samym 2008 r., tak udanym dla prezesa Stalproduktu, minimum egzystencji, czyli kwota niezbędna dla zaspokojenia podstawowych potrzeb biologicznych, wahało się od 321 zł miesięcznie dla członka dwuosobowego gospodarstwa emerytów do 413 zł w przypadku jednej osoby dorosłej żyjącej samotnie.