Cios zadaje ktoś, kto od siedmiu lat nie istnieje. Telewizja Familijna ogłosiła upadłość w 2003 r. Ale pierwszy sądowy wyrok nakazujący Krauzemu zapłatę 28,5 mln zł zapadł rok wcześniej. Wtedy udał się do sądu wyższej instancji. Kolejne wyroki raz były korzystne dla Krauzego, innym razem – nie. Obecny, nakazujący zapłatę już 58 mln (bo z odsetkami), wydał Sąd Apelacyjny. Prawnicy biznesmena zastanawiają się nad wnioskiem o kasację. Chcą też dowieść, że od sumy, którą Prokom Investments ma oddać syndykowi zarządzającemu masą upadłościową po katolickiej telewizji, dłużnik ma prawo odliczyć swoje wierzytelności. Wyszłoby prawie na zero.
Co to jest 58 mln zł dla osoby, której majątek jeszcze przed kilkoma laty obliczany był na 5 mld zł? Trudno w to uwierzyć, ale dziś dla Krauzego są to pieniądze potężne. Kontrolowane przez niego firmy nie przynoszą zysku, ale mają długi, które trzeba spłacać. Zaciągał je, pod zastaw akcji, głównie Prokom Investments. Więc Krauze co jakiś czas organizuje nowe emisje, a potem sprzedaje pakiety akcji, co z kolei powoduje, że ich ceny lecą w dół i sytuacja staje się jeszcze gorsza. Firmy są notowane na giełdzie, więc finansowe kłopoty oligarchy stały się także kłopotami drobnych akcjonariuszy oraz wielkich funduszy emerytalnych, czyli kilkunastu milionów Polaków.
Prezesi wszystkich firm, kontrolowanych przez Krauzego za pośrednictwem Prokom Investments, dostali od komornika pisma, że wszelkie przepływy finansowe między firmą matką, czyli właśnie PI, a kontrolowanymi przez nią spółkami-córkami (Bioton, Polnord, Petrolinvest) mogą odbywać się tylko za jego wiedzą i zgodą. Kłopot w tym, że jedyna, która obecnie żywi matkę, to Polnord, zajmujący się deweloperką. Pozostałe nie przynoszą dywidendy. Właśnie zawieszono walne zgromadzenie akcjonariuszy, które miało podzielić 40 mln dywidendy Polnordu.