W Warszawie trwają ostatnie przygotowania do otwarcia Muzeum Ordynariatu Polowego. W podziemiach Katedry Polowej Wojska Polskiego powstanie filia Muzeum m.st. Warszawy. Będą tu eksponowane zdjęcia, dokumenty, ornaty, ołtarzyki polowe, a nawet pamiątki z katastrofy smoleńskiej, dokumentujące działalność duchownych w mundurach. Stworzenie muzeum, które pochłonęło kilkanaście milionów złotych, sfinansowały samorządy Warszawy i województwa mazowieckiego; połowa zostanie zwrócona w ramach pomocy UE. Dlaczego jednak taka inwestycja jest finansowana przez samorządy, a nie przez Kościół albo MON? (Ordynariat Polowy nie jest instytucją samorządową, należy do struktur Wojska Polskiego i dysponuje własnym budżetem ok. 20 mln zł rocznie). Nikt nie chce na to pytanie odpowiedzieć. Wiadomo natomiast, że decyzję w tej sprawie podjął w 2005 r. prezydent Warszawy Lech Kaczyński, którego największym sukcesem w zarządzaniu stolicą okazało się Muzeum Powstania Warszawskiego.
Miejskie kaprysy
Tych kilka milionów złotych, jakie Warszawa wyłożyła na kolejne muzeum i będzie płacić na jego utrzymanie, to dla jej budżetu drobna pozycja. Tegoroczne wydatki stolicy pochłoną 12,6 mld zł. Przed wyborami miasto jest gigantycznym placem budowy, sparaliżowanym przez pośpieszne remonty najważniejszych tras komunikacyjnych. Trwają też wielkie inwestycje miejskie: budowa drugiej linii metra, Centrum Nauki Kopernik, mostu Północnego. Oczywiście na kredyt, z otrzymaniem którego stolica, podobnie jak wiele innych polskich miast, nie ma większego problemu. W tym roku Warszawa zaplanowała deficyt wysokości 2,3 mld zł, który zapewne wzrośnie, bo wpływy podatkowe okazują się dużo niższe od zaplanowanych. Skumulowany dług przekroczy zaplanowane 5,6 mld zł, niebezpiecznie zbliżając się do ustawowego progu 60 proc.