Lublin ostrzy kosy i 18 stycznia zamierza ruszyć na Warszawę. Czy mieszkańcy przyjadą uzbrojeni − nie wiadomo, choć kowale z podlubelskiego Wojciechowa – całkiem serio – zaofiarowali się w sprawie kucia i stawiania kos na sztorc. Przyjechać ma 500 osób. Reprezentują Komitet Obrony Trasy S17 i będą pikietować Kancelarię Premiera. S17 to trasa ekspresowa Warszawa–Lublin, która miała być wybudowana przed 2013 r. Ta droga decyduje o szansach rozwojowych Lubelszczyzny – twierdzą członkowie komitetu. Powstaje w bólach, bo kryzys finansów publicznych ogranicza możliwości inwestycyjne państwa. Budowę kluczowego odcinka Kurów–Lublin i ukończenie ekspresówki do Warszawy trzeba odłożyć na okres po 2013 r. – przewiduje projekt Programu budowy dróg krajowych 2011–15. Lublin się z tym nie godzi. Będzie walczyć o zmianę programu. – Jeśli trzeba, pójdziemy ze skargą do Komisji Europejskiej – ostrzega marszałek województwa Krzysztof Herman.
Przyjedzie cała Polska
Na razie wykupił wielkie ogłoszenia w „Gazecie Wyborczej” i billboardy w Warszawie koło Ministerstwa Infrastruktury i Ministerstwa Finansów z napisami: „17. Nie odcinaj Lubelszczyzny od Warszawy”. W kilku stacjach TV pojawiły się krótkie reklamówki: „Pięknych chwil wszystkim, którzy wspierają budowę drogi S17, życzy Lubelskie”. Przed siedzibą lubelskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) grupa młodych ludzi w towarzystwie jeszcze większej grupy dziennikarzy zorganizowała happening protestacyjny.