Nieczęsto zdarza się, żeby globalny potentat z branży rozrywkowej zainteresował się firmą z Polski. – To tak, jakby do naszego reżysera nagle zadzwonił Steven Spielberg, proponując mu wspólne kręcenie filmu – mówi Adrian Chmielarz, którego jednak takie wyróżnienie spotkało.
Założone przez niego w Warszawie studio People Can Fly, zajmujące się produkcją gier komputerowych, zostało w 2007 r. wykupione przez światowego lidera w dziedzinie gier akcji, amerykańskie Epic Games. Do studia Chmielarza popłynęły wtedy z USA pieniądze, know how oraz najnowocześniejsze oprogramowanie do projektowania grafiki trójwymiarowej. Efekt tej współpracy – strzelanina „Bulletstorm”, której akcja dzieje się w bliżej nieokreślonej przyszłości – trafił właśnie do sklepów.
W USA gra już wywołała poruszenie, gdy konserwatywna stacja Fox News napiętnowała ją jako bezmyślną rozrywkę, która deprawuje młodych ludzi.
– Panuje powszechne przekonanie, że gry komputerowe są brutalne, pełne scen przemocy i zabijania, a my w studiu People Can Fly przez ostatnie dwa lata pilnie pracowaliśmy, aby potwierdzić ten stereotyp – przewrotnie mówi Adrian Chmielarz. Niewymagająca intelektualnie zabawa polega głównie na strzelaniu do przeciwników, przy czym w im bardziej spektakularny sposób pozbawimy ich życia lub jakichś części ciała, tym więcej punktów zdobędziemy. Na forach internetowych gracze już wymieniają się krwawymi patentami na wykończenie wroga. Dlatego nieoficjalnie twórcy gry przyznają, że boją się nieco reakcji polskich mediów.
Wysoko mierzą
Ale jest w tym również sporo kurtuazji.