Wyposażeni w najnowsze smartfony Polacy ruszyli na urlop. Ale biada tym, którzy spróbują używać komórek w taki sam sposób jak w kraju. Jeśli przyzwyczaili się do korzystania z Internetu w telefonie, powinni jak najszybciej wrócić do dawnych obyczajów, gdy dostęp do sieci w komórce był fanaberią, a nie zwyczajną funkcją. W przeciwnym razie Internet w komórce za granicą może szybko przestać działać.
Nie będzie to wina lokalnego operatora ani skutek awarii telefonu. Nastąpi po prostu automatyczne odcięcie usługi dla dobra klienta, aby nie zrujnował go rachunek otrzymany po powrocie. Specjalny mechanizm zabezpieczający zadziała pod warunkiem, że sami nie poprosiliśmy operatora o jego wyłączenie przed wyjazdem. Jeśli wydatki za transmisję danych zaczną szybko rosnąć, otrzymamy esemes powiadamiający nas o zbliżającym się limicie. Wynosi on w tej chwili ok. 250 zł. Po jego przekroczeniu Internet nie będzie dostępny aż do chwili powrotu do Polski. Prawdopodobieństwo takiej blokady jest spore, bo ceny za transmisję danych przez telefon trudno sobie nawet wyobrazić.
Większość polskich sieci każe sobie płacić za każdy megabajt, który ściągniemy lub wyślemy podczas pobytu w krajach Unii Europejskiej, aż 20 zł. Jedynie T-Mobile – w ramach jednej z promocji rozpoczętych podczas zmiany nazwy sieci z Ery – obniżył stawkę do 8 zł, ale to i tak bardzo dużo. Szczególnie że dziś megabajt to bardzo mała ilość danych. Zwłaszcza gdy wysyłamy czy ściągamy zdjęcia, nie mówiąc nawet o filmach.
Jak możliwe są tak horrendalne cenniki, skoro od kilku lat nieustannie słyszymy o tańszym roamingu dzięki kolejnym decyzjom Unii?