Przyszłość, Perspektywa, Szansa, Nowy Horyzont – nazwy spółdzielni socjalnych mówią wiele o nadziejach wiązanych z prowadzeniem przedsiębiorstwa. Większość zostało założonych przez osoby wykluczone, biedne, czasem także zbuntowane, szukające życiowej odmiany i zawodowej alternatywy. Formę spółdzielni wybierali zwykle z inspiracji urzędu pracy, pod wpływem szkolenia lub ośrodka pomocy społecznej. – Dogadać się w pięć osób o wspólnym prowadzeniu biznesu jest trudno, a takim z problemami, którzy nigdy wcześniej biznesu nie prowadzili, jeszcze trudniej – tłumaczy Krzysztof Cibor z portalu ekonomiaspoleczna.pl.
Aranżacja przestrzeni, geoturystyka (turystyka geologiczna), kreowanie wizerunku, tworzenie prezentacji internetowych, prowadzenie klubokawiarni, sprzedaż ekologicznych środków czystości, opieka przedszkolna, montowanie kolektorów słonecznych, sprzedaż powierzchni reklamowej – to tylko niektóre usługi oferowane dziś przez spółdzielnie socjalne. Mimo że ustawa pozwalająca je tworzyć weszła w życie w 2006 r., do dziś powstało ich w całej Polsce niecałe czterysta. Spółdzielczość socjalna dopiero zaczyna się rozwijać. Spółdzielnie mogą zakładać osoby zagrożone wykluczeniem z różnych powodów – wylicza je ustawa. W stworzonym przedsiębiorstwie dzielą się pracą i obowiązkami. Mogą też liczyć na dotacje na rozkręcenie biznesu.
Wspólnota mam
Spółdzielnie socjalne chętnie zakładają kobiety, wciąż dyskryminowane na rynku pracy. Lubelską Wielobranżową Spółdzielnię Socjalną Cztery Pory Roku założyły mieszkanki osiedla bloków socjalnych.