Od dwóch miesięcy wykres kursu akcji KGHM na warszawskiej giełdzie przypomina elektrokardiogram zawałowca: nagłym załamaniom towarzyszą gwałtowne odbicia. Wszystko w rytm plotek i spekulacji, a także oficjalnych komunikatów na temat przygotowywanego projektu ustawy o podatku od wydobycia niektórych kopalin.
Te „niektóre kopaliny” to rudy miedzi i srebra, czyli źródło utrzymania KGHM Polska Miedź. Będzie to więc rzadki przypadek podatku dla jednego podatnika, bo jak na razie nikt inny rud miedzi i srebra w Polsce nie wydobywa (choć są tacy, którzy prowadzą poszukiwania). Wprowadzenie nowego typu daniny zwanej na świecie podatkiem kopalnianym (mining tax) to jedno z najważniejszych gospodarczych zamierzeń obecnego rządu. Premier Tusk w sejmowym exposé wymienił je na pierwszym miejscu. Dodał też, że po miedzi i srebrze przyjdzie kolej na wydobycie ropy oraz gazu, w tym zwłaszcza łupkowego.
Akcjonariusze KGHM Polska Miedź wtedy właśnie po raz pierwszy wpadli w panikę, bo nikt wcześniej o nowym podatku nie wspominał. Wartość akcji ze 180 zł błyskawicznie zjechała do ok. 100 zł. Inwestorzy zrozumieli, że z rekordowymi zyskami spółka definitywnie się pożegna, a oni muszą przygotować się na perspektywę skromniejszej dywidendy. Szybkie wyliczenie wskazywało, że gdyby podatek w rządowej wersji obowiązywał w 2011 r., spółka zapłaciłaby 2,3 mld zł.
Dziś, za sprawą rosnących cen miedzi i srebra na światowych rynkach oraz słabszego złotego, KGHM jest krezusem. Zysk za 2011 r. wyniesie ponad 11 mld zł! Dzięki temu koncern może nie tylko płacić tradycyjnie wysokie, rekordowe w Polsce, wynagrodzenia i premie załodze, ale też akcjonariuszom dostaje się sowita dywidenda (pójdzie na nią, jak rok wcześniej, ok.