Gdy czuje napięcie i chce się trochę rozładować, Grażyna Piotrowska-Oliwa siada do fortepianu. Lubi grać pięciogłosowe fugi Jana Sebastiana Bacha, tak jak uczyła ją prof. Maria Kubień-Uszokowa na Akademii Muzycznej w Katowicach. Zdobyty w 1993 r. dyplom w klasie fortepianu jest jednym z wielu dokumentów świadczących o wszechstronnych talentach szefowej koncernu gazowego. Potwierdzają to także dyplomy Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, elitarnych studiów Executive MBA na francuskim INSEAD (Institut Européen d’Administration des Affaires), nie licząc licznych kursów i szkoleń w kraju i za granicą.
W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zapewne nieraz siadała do fortepianu.
Kiedy w 2009 r. rozstała się z Grupą Telekomunikacji Polskiej (TP) – po ośmiu latach pracy, w tym dwóch jako prezes Centertela, operatora sieci komórkowej Orange – wydawało się, że nie będzie długo czekać na jakieś ważne stanowisko. France Telecom, właściciel Grupy TP, kusił ją podobno atrakcyjnymi posadami za granicą. Prasa spekulowała, że chodzi o prezesurę sieci Orange w Wielkiej Brytanii lub Senegalu, ale Piotrowska-Oliwa dawała do zrozumienia, że nie musi się spieszyć, że rozważa różne opcje. Na łamach „Forbesa” tak malowniczo opisała swoją sytuację zawodową: „jak krokodyl wystawiam oczy nad powierzchnię wody i obserwuję pojawiające się propozycje. Najlepszej z nich na pewno nie przegapię”. Mijały miesiące, a to czekanie niepokojąco się przedłużało. Branża telekomunikacyjna nie była w stanie zaproponować jej nic interesującego.
Atrakcyjny wakat
I wtedy nadpłynął Aleksander Grad, minister Skarbu Państwa.