Kiedy nadchodzi zimno, w Krajowej Dyspozycji Gazu robi się gorąco. Każda kreska poniżej zera oznacza wzrost zapotrzebowania na paliwo. Gdy temperatura spada poniżej –20° C, jak na początku lutego tego roku, sprawa robi się poważna. Trzeba opróżniać podziemne magazyny i uważnie śledzić ciśnienie na granicznych punktach zdawczo-odbiorczych, którymi gaz płynie do Polski. Zwłaszcza tych na wschodzie, bo tu już nieraz zdarzały się kłopoty z dostawami.
2 lutego 2012 r. padł rekord – dobowe zużycie gazu osiągnęło 72,3 mln m sześc. W styczniu wystarczało ok. 40 mln.
– Mimo rekordowego w historii zużycia po raz pierwszy nie musieliśmy się specjalnie denerwować. Wszystko dzięki pojawieniu się nowych alternatywnych możliwości zaopatrywania Polski w gaz – wyjaśnia Wojciech Kowalski, członek zarządu spółki Gaz-System, operatora polskiej sieci gazowej. Te nowe możliwości to efekt rozbudowy gazociągów na Dolnym Śląsku (zwiększają przepustowość punktu na granicy polsko-niemieckiej) i uruchomienie nowego połączenia z systemem czeskim w rejonie Cieszyna. Można też odbierać więcej gazu z Jamału, dzięki tzw. wirtualnemu rewersowi. To zmiana, którą zawdzięczamy nowym unijnym regulacjom.
UE buduje europejski rynek gazu podobnie do rynku energii elektrycznej. Zakłada rozdzielenie działalności przesyłowej od handlowej. Kto sprzedaje gaz, nie może zajmować się jego przesyłem. Obowiązuje neutralność sieci (żaden klient nie może być faworyzowany) oraz zasada TPA, czyli dostępu do sieci stron trzecich. Dlatego właśnie od niedawna operatorem polskiego odcinka gazociągu jamalskiego została spółka Gaz-System, a dostęp do jego ogromnych i nie w pełni wykorzystywanych zdolności przesyłowych (ponad 30 mld m sześc.