Andrzej Lubowski: – W minionym roku upadło 11 rządów w krajach strefy euro. Interpretuje się to powszechnie jako bunt przeciwko zaciskaniu pasa.
Amitai Etzioni: – To coś więcej niż sprzeciw wobec kuracji, która boli, a nie wiadomo, czy pomaga. Ani Sarkozy nie zaciskał pasa, ani nie zaciskają go Niemcy, a mimo to partia pani Merkel dostaje baty w regionalnych wyborach. Mamy do czynienia przede wszystkim z odruchem niechęci wobec rządzących, i to z wielu powodów: raz jest to rozczarowanie sytuacją na rynku pracy, innym razem imigracją postrzeganą jako zagrożenie ekonomiczne bądź kulturowe, kiedy indziej znów to brak zgody na pomoc innym krajom, albo oburzenie skalą korupcji.
Wszędzie jest to krzyk protestu przeciwko arogancji rządzących, braku reakcji na sygnały od społeczeństwa: na ból i niepokoje, jakie je męczą. Taka fala rozczarowania przelała się zresztą i przelewa nie tylko przez Europę. Widać ją było w wyborach do Kongresu USA w 2010 r. czy ostatnio w amerykańskich prawyborach, gdy w stanie Indiana przepadł szanowany senator Lugar, bo był identyfikowany ze status quo. Ta fala rychło nie opadnie.
Ludzie protestują nie tylko przeciwko zaciskaniu pasa, które oczywiście boli, ale przeciwko sposobom tego zaciskania. W Ameryce był czas, kiedy rząd przychodził do związków zawodowych z przesłaniem: uratujemy General Motors czy inną firmę, ale potrzebujemy waszych wyrzeczeń. Jeśli zaakceptujecie 20-proc. obniżkę płac, zrezygnujecie z części przywilejów emerytalnych, zgodzicie się na mniej szczodre ubezpieczenia zdrowotne, to dostaniecie 10 proc. akcji przedsiębiorstwa i uratujemy większość miejsc pracy.