Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Konnica nadzieją polskiej motoryzacji

Arrinera – tajemniczy polski supersamochód

Pod maskę Arrinery trafi silnik V8 General Motors o mocy 650 KM. Pod maskę Arrinery trafi silnik V8 General Motors o mocy 650 KM. materiały prasowe
Polski supersamochód Arrinera będzie konkurencją dla bolidów Lamborghini, Pagani, Ferrari, obiecuje fundusz Veno. Nabiera naiwnych inwestorów czy mówi poważnie?
Auto będzie się nazywało Arrinera Hussarya, co ma być nawiązaniem do staropolskiej nazwy skrzydlatej konnicy.Marcin Gorgolewski/materiały prasowe Auto będzie się nazywało Arrinera Hussarya, co ma być nawiązaniem do staropolskiej nazwy skrzydlatej konnicy.

Arrinera to najbardziej tajemnicze polskie auto, bo istnieje i nie istnieje zarazem. – Wersja produkcyjna będzie gotowa w przyszłym roku. Dysponujemy przetestowanym prototypem oraz modelem w skali 1:4, który służy do dopracowania m.in. szczegółów aerodynamicznych – wyjaśnia Łukasz Tomkiewicz, prezes Arrinera Automotive. Ale przecież ponad rok temu w ogrodach Pałacu Sobańskich w Warszawie odbyła się uroczysta prezentacja polskiego supersamochodu.

Tak określa się szczególną kategorię luksusowych aut o sportowym, zbliżonym do wyścigowego, charakterze. Pod niskimi opływowymi nadwoziami kryją się potężne silniki, bo dla supersamochodu jak najwyższa prędkość maksymalna osiągana w minimalnym czasie to podstawa. Lamborghini, Koenigsegg, Pagani i inne supersamochody działają na każdego miłośnika motoryzacji i... porażają ceną. Produkowane w niewielkiej liczbie egzemplarzy, często na zamówienie, kosztują fortunę: np. najdroższy Bugatti Veyron Pur Sang – 1,9 mln dol. Dlatego polski supersamochód ma kusić umiarkowaną ceną: będzie kosztować 100 tys. funtów (ok. 520 tys. zł) plus VAT. Dlaczego funtów? Bo nasz supersamochód ma podbijać rynki najbogatszych krajów.

Już od roku można w Internecie obejrzeć wideo z ubiegłorocznej prezentacji grafitowego bolidu, kształtem przypominającego nieco Lamborghini Reventon. Jak rasowe superauto, ma nożycowo otwierane do góry drzwi. Na filmie Łukasz Tomkiewicz objaśnia zalety pojazdu i zapowiada, że pierwsze egzemplarze trafią do odbiorców pod koniec 2012 r. albo na początku 2013 r. – Pokazany w ubiegłym roku samochód to rodzaj platformy badawczej, służący dopracowaniu szczegółów, między innymi konstrukcji podwozia i ergonomii wnętrza – tłumaczy dziś prezes Tomkiewicz.

Polityka 37.2012 (2874) z dnia 12.09.2012; Rynek; s. 44
Oryginalny tytuł tekstu: "Konnica nadzieją polskiej motoryzacji"
Reklama