Straszna jesień Europy
Rozmowa z prof. Janem Zielonką, politologiem z Uniwersytetu w Oksfordzie
[Wywiad ukazał się w POLITYCE w numerze 37/2012, we wrześniu 2012 roku]
Jacek Żakowski: – Czy Europę czeka straszna jesień?
Jan Zielonka: – Chyba tak.
Jak straszna?
Tego nie wiemy. Najgorszy scenariusz to lawina wywołana rozpadem wspólnej waluty.
Nie ma pan wrażenia, że euro jest jak banki: za ważne, żeby upaść?
Wielu ludzi na to liczy. Oby się nie przeliczyli. Ale nawet jeżeli najgorszy scenariusz – co daj Boże – się nie spełni, sytuacja i tak nie jest dobra. Nie ma pomysłu, jak szybko i bezpiecznie pobudzić wzrost gospodarczy, a bez wzrostu nie da się zmniejszyć zadłużenia państw. Dlatego premier Włoch Mario Monti tak bardzo naciska, żeby część długów wydzielić i obsługiwać na poziomie Unii. Ale to by oznaczało duży transfer pieniędzy z państw bogatych do biednych, czyli od wierzycieli do dłużników.
W Unii są duże transfery.
Za małe jak na różnice między gospodarkami. Kiedy się znosi granice, potrzebny jest system wyrównywania korzyści, a nie tylko system nadzoru zadłużenia. Inaczej różnice gospodarcze stają się przepaściami. Unia walutowa ten problem pogłębia, bo strefa euro faktycznie takiego systemu wyrównawczego nie ma, a wspólna waluta uprzywilejowuje silniejszych mocniej niż wspólny rynek.
A Niemcy już nie chcą dodatkowo płacić.
Austriacy, Finowie, Holendrzy też już nie chcą płacić. Po ostatnim szczycie Unii Finowie i Holendrzy oświadczyli, że mają dość dominacji zadłużonego Południa w unii monetarnej. Rynki zareagowały tak źle, że Monti pojechał prosić Finów, aby tego przynajmniej głośno nie mówili.