Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Straszna jesień Europy

Rozmowa z prof. Janem Zielonką, politologiem z Uniwersytetu w Oksfordzie

Jan Zielonka – prawnik i politolog, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego, doktoryzował się na Uniwersytecie Warszawskim, wyemigrował po stanie wojennym, działał w zagranicznych strukturach Solidarności. Jan Zielonka – prawnik i politolog, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego, doktoryzował się na Uniwersytecie Warszawskim, wyemigrował po stanie wojennym, działał w zagranicznych strukturach Solidarności. Wojciech Stróżyk / Reporter
O jednoczeniu Europy w obliczu kryzysu, o tym, kto miałby zostać jej cesarzem, i gdzie w tym wszystkim jest Polska – mówi prof. Jan Zielonka, autor książki „Koniec Unii Europejskiej", która właśnie ukazała się w Polsce.
„Przez 20 lat wmawiano Europejczykom, że jest jeden słuszny sposób bogacenia się. Kiedy on się zawalił, wszyscy szukają winnego”.Andrew Bret Wallis/Getty Images/Flash Press Media „Przez 20 lat wmawiano Europejczykom, że jest jeden słuszny sposób bogacenia się. Kiedy on się zawalił, wszyscy szukają winnego”.

[Wywiad ukazał się w POLITYCE w numerze 37/2012, we wrześniu 2012 roku]

Jacek Żakowski: – Czy Europę czeka straszna jesień?
Jan Zielonka: – Chyba tak.

Jak straszna?
Tego nie wiemy. Najgorszy scenariusz to lawina wywołana rozpadem wspólnej waluty.

Nie ma pan wrażenia, że euro jest jak banki: za ważne, żeby upaść?
Wielu ludzi na to liczy. Oby się nie przeliczyli. Ale nawet jeżeli najgorszy scenariusz – co daj Boże – się nie spełni, sytuacja i tak nie jest dobra. Nie ma pomysłu, jak szybko i bezpiecznie pobudzić wzrost gospodarczy, a bez wzrostu nie da się zmniejszyć zadłużenia państw. Dlatego premier Włoch Mario Monti tak bardzo naciska, żeby część długów wydzielić i obsługiwać na poziomie Unii. Ale to by oznaczało duży transfer pieniędzy z państw bogatych do biednych, czyli od wierzycieli do dłużników.

W Unii są duże transfery.
Za małe jak na różnice między gospodarkami. Kiedy się znosi granice, potrzebny jest system wyrównywania korzyści, a nie tylko system nadzoru zadłużenia. Inaczej różnice gospodarcze stają się przepaściami. Unia walutowa ten problem pogłębia, bo strefa euro faktycznie takiego systemu wyrównawczego nie ma, a wspólna waluta uprzywilejowuje silniejszych mocniej niż wspólny rynek.

A Niemcy już nie chcą dodatkowo płacić.
Austriacy, Finowie, Holendrzy też już nie chcą płacić. Po ostatnim szczycie Unii Finowie i Holendrzy oświadczyli, że mają dość dominacji zadłużonego Południa w unii monetarnej. Rynki zareagowały tak źle, że Monti pojechał prosić Finów, aby tego przynajmniej głośno nie mówili.

Polityka 37.2012 (2874) z dnia 12.09.2012; Rynek; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Straszna jesień Europy"
Reklama