Mark Zuckerberg, twórca, szef i współwłaściciel Facebooka, posypuje głowę popiołem. „Zawaliłem sprawę, ale naprawimy to” – przekonywał podczas niedawnej konferencji w San Francisco, tłumacząc, dlaczego od majowego debiutu na nowojorskiej giełdzie NASDAQ wartość akcji spadła o połowę. Wszystko przez urządzenia mobilne – smartfony i tablety – które w coraz większym stopniu umożliwiają kontakt z Internetem. FB (taki ma skrót spółka na giełdzie) od dawna oferuje swój serwis w wersji mobilnej, bo telefon staje się dziś podstawowym i najbardziej osobistym narzędziem do łączności z Internetem. Ale z reklamą rozpowszechnianą tym kanałem FB dopiero eksperymentuje.
Efekt? Zysk spółki się kurczy, a perspektywy na przyszłość są niejasne. Wielu ekspertów wątpi bowiem, czy da się skutecznie zaaplikować reklamę, zwłaszcza na smartfonach. A dla Facebooka reklama to ekonomiczny fundament (zapewnia 85 proc. przychodów), bo większość usług jest darmowa.
– Mały ekran telefonu i wciąż wolniejsza w porównaniu ze sztywnym łączem transmisja danych ograniczają możliwości działalności reklamowej. A poza tym w serwisach społecznościowych użytkownicy szukają kontaktu ze znajomymi, a nie z reklamodawcami – przekonuje Maciej Mincer, szef sieci reklamowej Evolution Media Net. Zdaniem Tomasza Kulisiewicza, eksperta w dziedzinie telekomunikacji ze spółki Audytel, twórcy reklam mają problemy techniczne z przejściem na mały format, bo rozwiązania znane ze stron www tu się nie sprawdzają.
Miliard kont
Kiedy Facebook debiutował na giełdzie, nie brakowało głosów, że cena 38 dol. za akcję jest wyśrubowana i nie ma podstaw w fundamentalnej wartości spółki. Inwestorów nie przeraziła nawet decyzja koncernu General Motors, że rezygnuje z reklamowania się na FB, bo to nie daje efektu.