W grudniu miasta obdarowały część użytkowników wieczystych gruntów tradycyjnym prezentem gwiazdkowym: zaktualizowaną, czyli dużo wyższą, opłatą roczną. Rekordową podwyżkę wprowadzono na Mokotowie. Olga B., właścicielka niewielkiego mieszkania przy ul. Dolnej, w roku ubiegłym zapłaciła za użytkowanie przypisanej do jej mieszkania części działki 101,46 zł, w tym roku ma zapłacić 16 razy więcej.
Wydaje się to niemożliwe: ustawa o gospodarce nieruchomościami (znowelizowana w 2011 r.) zobowiązuje do rozkładania wysokich podwyżek na trzy lata. W pierwszym roku opłatę można tylko podwoić. Ale Urząd Dzielnicy Mokotów najpierw powiększył powierzchnię działki przypisanej do kamienicy z 312 do 813 m kw. Z uzasadnieniem, że od lat określano ją błędnie. Po czym w grudniu, dwa miesiące po podpisaniu przez właścicieli mieszkań aktów notarialnych uwzględniających ten wzrost powierzchni, przysłał im ofertę zaktualizowanych opłat za użytkowanie.
W 2015 r. Olga B. ma zapłacić za przypisaną do jej mieszkania część działki już nie 16, ale 24 razy więcej niż w 2012 r. Urząd uznał zatem, że skutki finansowe jego błędu powinni ponieść użytkownicy gruntu. Właściciele mieszkań w małej kamienicy uważają z kolei, że uszczęśliwienie ich dużą działką nie ma żadnego uzasadnienia. Miasto wyciąga im po prostu pieniądze z kieszeni.
Gminy i Skarb Państwa mają prawo, a nawet obowiązek aktualizować opłaty za użytkowanie swoich gruntów. Problem w tym, że podwyżki są zawsze duże, a czasem zbijają z nóg. – Właściciel domu na działce o powierzchni 1040 m kw., położonej we wrocławskiej dzielnicy Psie Pole, płacił za użytkowanie gruntu 800 zł rocznie. Gmina zaktualizowała mu opłatę do 10 tys. zł – opowiada Piotr Śliwka, doradca Home Brokera z Wrocławia. Oczywiście, dopiero w trzecim roku od aktualizacji.