Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Samotne cacko

I po co nam to Pendolino?

Pociąg Pendolino wjeżdża na polską kolej, która mimo ogromnych unijnych inwestycji znajduje się w fatalnym stanie. Potrzeba dużo więcej niż dwadzieścia luksusowych składów, aby zatrzymać ten upadek.

Pod względem wizerunkowym korzyści z Pendolino są oczywiste. Oto wreszcie na polskich torach znajduje się skład, o jakim przez wiele lat nasi pasażerowie mogli tylko pomarzyć. Podczas próbnych testów rozpędzi sie zapewne do prędkości 270-280 km na godz., ustanawiając w ten sposób nowy rekord prędkości na polskiej sieci kolejowej. Spółka PKP Intercity ma przez chwilę mnóstwo darmowej reklamy w mediach, podobnie jak w ubiegłym roku Lot dzięki Dreamlinerowi. Niestety, tak jak nowy Boeing tylko na chwilę pozwolił zapomnieć o dramatycznej sytuacji narodowej linii, tak i Pendolino nie zdoła na długo przykryć dramatu polskiej kolei.

A dzieje się on dziś na wielu frontach. W przewozach dalekobieżnych odpływ pasażerów jest drastyczny. Tylko w ciągu ostatniego roku spółka PKP Intercity straciła ich kilka milionów, na czym korzystają przede wszystkim przewoźnicy autobusowi. Standard wielu pociągów TLK jest fatalny, a bardziej komfortowe EIC jeżdżą bardzo wolno z powodu remontów, fatalnie zresztą prowadzonych. Na trasach z Warszawy do Gdańska, z Katowic do Krakowa, z Poznania do Wrocławia czy ze stolicy do Skierniewic opóźnienia rosną z powodu finansowych kłopotów wykonawców, a czasy przejazdu pociągów zniechęcają wielu podróżnych.

Jeszcze gorzej jest w przypadku wielu połączeń lokalnych. Tylko na Mazowszu przewozy wciąż rosną, a stołeczna SKM i Koleje Mazowieckie mają kłopoty z zabraniem wszystkich chętnych z peronów. W kilku województwach sytuacja jest w miarę stabilna, ale większa część naszego kraju musi patrzeć na postępujący upadek kolei jako środka transportu do pracy albo szkoły. Najbardziej spektakularny przykład katastrofy obserwujemy na Śląsku, ale w wielu innych regionach nie jest wcale lepiej.

Reklama