Fani Nokii mogą spać spokojnie – założona w 1865 r. fińska firma nie przestaje istnieć. Pozbywa się jedynie części produkującej telefony komórkowe. Od kilkunastu miesięcy przynosi straty, a kwartalna sprzedaż spadła z poziomu 7 mld euro w 2010 r. do zaledwie 2,7 mld w drugim kwartale br. Miało być inaczej, gdy trzy lata temu prezesurę Nokii objął Stephen Elop, wcześniej wysokiej rangi menedżer w Microsofcie. To on, pierwszy obcokrajowiec na czele okrętu flagowego fińskiej gospodarki, doprowadził do strategicznego sojuszu Nokii z amerykańskim gigantem informatycznym – nowe telefony zaprojektowane w Helsinkach miały być wyposażone w system operacyjny Windows. Dziś Elop wraca do Microsoftu i niewykluczone, że w przyszłym roku zostanie jego prezesem, przejmując ster po charyzmatycznym Steviem Ballmerze.
Na przełomie stuleci Nokia rządziła komórkowym światem, w najlepszym czasie sprzedawała blisko 400 mln telefonów rocznie, zarabiała na tym ponad 30 mld euro, a wartość giełdowa firmy szybowała powyżej 200 mld. Marsz na szczyty symbolizował fiński sukces gospodarczy – mały nordycki kraj po kryzysie wywołanym upadkiem Związku Radzieckiego potrafił odnaleźć drogę w przyszłość, stawiając na zaawansowane technologie i gospodarkę opartą na wiedzy. Podobną restrukturyzację przeszła Nokia, nie tak dawno wielobranżowe przedsiębiorstwo zajmujące się wszystkim, od produkcji gumiaków po elektronikę użytkową.
Katapultą w nową rzeczywistość stał się rozwój telefonii komórkowej oraz dobrodziejstwo wspólnego, europejskiego rynku. W 1991 r. Finowie uruchomili pierwszą na świecie sieć telefonii bezprzewodowej w cyfrowym standardzie GSM. Nikt wówczas nie przewidywał, że dekadę później korzystać z niego na całym świecie będzie ponad 700 mln użytkowników – prognozy Komisji Europejskiej mówiły o zaledwie 18 mln.