Cezary Kucharski, były piłkarz, teraz menedżer piłkarski i poseł, wspomina: – Pierwsze mieszkanie na wynajem kupiłem w 1998 r. Metr kosztował 700 dol. Ostatnie kupiłem w 2003 r. Wydawałem na nie prawie wszystko, co zarabiałem.
Uzbierało się tych mieszkań 17. Wszystkie znajdują się w Warszawie. Ponad 10 lat temu metr mieszkania w Warszawie kosztował średnio około 3 tys. zł, obecnie 7,8 tys. zł (według firmy REAS). Sam taki wzrost wartości to duży sukces inwestora.
Lokale na wynajem są z zasady gotowe do zamieszkania, wykończone i wyposażone, dlatego w oświadczeniu majątkowym posła metr wyceniony został na 10 tys. zł. Wszystkie te mieszkania poseł Kucharski oszacował na 8,2 mln zł. Dochód z ich wynajmu wyniósł w ubiegłym roku 331,8 tys. zł. Przy podanej wycenie rentowność inwestycji wyniosłaby 4 proc. W praktyce jest o wiele wyższa: Kucharski zapłacił za te mieszkania 2–3 razy mniejsze pieniądze.
Deweloperzy i pośrednicy w handlu nieruchomościami twierdzą, że mieszkania na wynajem kupowane są na ogół za gotówkę. Jacek Chmielecki, dyrektor sprzedaży w jednej z amerykańskich firm IT i właściciel kilku takich mieszkań, uważa jednak to rozwiązanie za nieracjonalne. – Dla bezpieczeństwa inwestycji dobrze jest mieć 30–40 proc. wkładu własnego, a na resztę zaciągnąć kredyt. Jeśli przyjmiemy, że mieszkanie kosztuje 200 tys. zł, kredyt wyniósłby np. 120 tys. zł. Przy obecnym oprocentowaniu roczne obciążenie spłatą to ok. 6 tys. zł, a wpływy z wynajmu, po zapłaceniu podatku i świadczeń, ok. 10 tys. zł. Na rękę zostaje 4 tys.