Rynek

Salomonowy wyrok

Trybunał nakazuje zmienić zasady janosikowego

Twórcy przepisów dość naiwnie założyli, że zamożność kraju będzie nieustannie, z roku na rok, rosła. Twórcy przepisów dość naiwnie założyli, że zamożność kraju będzie nieustannie, z roku na rok, rosła. Piotr Augustyniak / Agencja Gazeta
Trybunał Konstytucyjny wydał iście salomonowy wyrok w sprawie janosikowego. Sędziowie orzekli, że bogate samorządy wprawdzie można strzyc, ale zdzierać skóry nie wolno. Marszałek Mazowsza Adam Struzik odetchnął z ulgą.

Samorząd województwa mazowieckiego jest na skraju bankructwa. Mimo to musi płacić opłatę wyrównawczą, czyli słynne janosikowe, bo pod drzwiami stoi komornik. Ministerstwo Finansów uodporniło się już na mazowiecką rozpacz. Prawo to prawo, trzeba płacić.

Ostatnią deską ratunku okazał się Trybunał Konstytucyjny, który orzekł, że wysokość opłaty wyrównawczej musi być ograniczona, tak by po jej zapłaceniu płatnikowi wystarczyło pieniędzy na sfinansowanie ciążących na nim własnych zadań.

Tymczasem w przypadku Mazowsza dochodziło do sytuacji, że województwo musiało biedniejszym regionom oddać 80 proc. własnych dochodów i samo z czapką stawało pod Ministerstwem Finansów. Teraz ministerstwo wraz z Sejmem muszą zmienić przepisy ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, jak nakazał to Trybunał.

Można to było zrobić wcześniej, bo to, że janosikowe jest źle zaprojektowane, wiadomo od dawna. Problem polega jednak na tym, że w dotychczasowym systemie jest wielu beneficjentów, a niewielu płatników. W Sejmie więc każdy pomysł zmian upada, bo żaden poseł nie opowie się za ograniczeniem pieniędzy otrzymywanych przez jego miasto, województwo, powiat, nawet jeśli rozumie, że ten, który płaci, nie ma już z czego. Wtedy pada wyjaśnienie: niech rząd wam da. A potem podzielcie się z nami.

Janosikowe to opłata, którą płacą najbogatsze samorządy na rzecz tych biedniejszych – województwa dzielą się z województwami, powiaty z powiatami, gminy z gminami. Pieniądze pochodzą z podatków od przedsiębiorstw (CIT) i osób fizycznych (PIT). Idea jest słuszna: chodzi o to, by wyrównywać regionalne szanse. By ci, którzy mają szczęście, że na ich terenie są bogate przedsiębiorstwa i mieszkają bogaci mieszkańcy, dzielili się z tymi, którym powodzi się gorzej.

Reklama