Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Mieszkanie w piramidzie

Deweloper upada, klienci toną w długach

Sąd nie mógł ogłosić upadłości giełdowej spółki Gant Development, ponieważ uznał, że nie ma ona pieniędzy nawet na przeprowadzenie procesu upadłości. Sąd nie mógł ogłosić upadłości giełdowej spółki Gant Development, ponieważ uznał, że nie ma ona pieniędzy nawet na przeprowadzenie procesu upadłości. Bartłomiej Kudowicz / Forum
Klienci upadłej niedawno spółki Gant dołączą do setek rodzin, już wcześniej wystawionych do wiatru przez deweloperów. Do dziś żadna nie doczekała się sprawiedliwości. Upadek dewelopera dla jego klientów oznacza ruinę finansową.
Przedstawiciele 100 rodzin z podwarszawskich Ząbek – ofiary firmy Mac-Plast. Zapłacili za mieszkania, które deweloper zastawił pod własne długi. Teraz walczą o to, aby ich nie spłacać.Tadeusz Późniak/Polityka Przedstawiciele 100 rodzin z podwarszawskich Ząbek – ofiary firmy Mac-Plast. Zapłacili za mieszkania, które deweloper zastawił pod własne długi. Teraz walczą o to, aby ich nie spłacać.

Ludzie tracą nie tylko mieszkanie, za które zapłacili i w którym nierzadko już mieszkają. Muszą też spłacać kredyt, który na nie zaciągnęli. Wielu do końca życia nie wygrzebie się z długów. Politycy, którzy z taką troską pochylali się nad „frankowiczami” (osobami, które zadłużyły się w szwajcarskiej walucie), poszkodowanych przez deweloperów ciągle nie zauważają. Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma danych, ilu rodzin to dotyczy. Z naszych szacunków wynika, że już ponad tysiąca i grono to ciągle rośnie. Według firmy Euler Hermes tylko w I półroczu 2014 r. upadło 23 deweloperów.

Najdłużej, bo już od siedmiu lat, walczą poszkodowani przez krakowską firmę Leopard SA. Zostawiła na lodzie 200 rodzin. Niektóre mieszkają w kupionych przez siebie mieszkaniach, a mimo to każdego dnia spodziewają się eksmisji. Tego, że przyjdzie komornik i wyrzuci ich na bruk lub zażąda zwrotu długu, który zaciągnął Leopard.

Jeszcze gorzej mają ci, którzy zapłacili całą sumę za lokal, ale go nie dostali. Bo firma padła, zanim je zbudowała. W ich przypadku komornik zapuka do wynajmowanego mieszkania, więc ich z niego nie wyrzuci. Niewiele też będzie miał do zlicytowania. Za telewizor i meble z pewnością nie da się spłacić zaciągniętego na zakup własnego mieszkania kredytu. Zapłacili nim deweloperowi za mieszkanie, którego jeszcze nie dostali. Mimo to pożyczkę muszą spłacać bankowi. A ten, widząc, że skredytował lokal, którego nie ma, w każdej chwili może zażądać zwrotu pełnej kwoty.

Zanim doszło do plajty, dzisiejsze ofiary Leoparda ustawiały się z pieniędzmi w kolejce. To prawda, kupowali dziurę w ziemi, ale gotowych mieszkań w latach 2005–06 nie było. Z góry płacili więc 95, a nawet 100 proc. wartości gotowego mieszkania. Od 200 tys. do nawet miliona złotych, bo lokalizacja była atrakcyjna. W zamian dostawali zwykłą umowę pisemną, nawet nie w formie aktu notarialnego. Wkrótce ten papier miał się okazać bezwartościowy. Uprawnia co najwyżej do starania się u syndyka o odszkodowanie. Wierzyciel ma szansę na zwrot części wpłaconej sumy, jeśli starczy masy upadłościowej. Zwykle nie starcza.

Polityka 31.2014 (2969) z dnia 29.07.2014; Rynek; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Mieszkanie w piramidzie"
Reklama