Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Sorry, wyjeżdżam

Elżbieta Bieńkowska na europejskich salonach

Pani minister zapewnia dzisiaj współpracowników, że rewolucji w superresorcie nie będzie. Pani minister zapewnia dzisiaj współpracowników, że rewolucji w superresorcie nie będzie. Jan Kucharzyk/DDTVN / EAST NEWS
Elżbieta Bieńkowska ma za złe mediom, że traktują ją jak blondynkę. Ale gdyby nie była kobietą, to, mimo niekwestionowanych kompetencji, mogłaby nie dostać posady w Komisji Europejskiej. Ma zostać komisarzem/komisarką od spraw rynku wewnętrznego.
Adam Zdziebło, obecny wiceminister, został namaszczony na szefa superresortu infrastruktury i rozwoju opuszczonego przez Elżbietę Bieńkowską.Anna Abako/EAST NEWS Adam Zdziebło, obecny wiceminister, został namaszczony na szefa superresortu infrastruktury i rozwoju opuszczonego przez Elżbietę Bieńkowską.

Jej szanse na wyjazd do Brukseli gwałtownie wzrosły, gdy okazało się, że nowy szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker mocno upiera się przy parytecie płci, a wśród zgłoszonych kandydatur z innych krajów jest za mało kobiet. Dlaczego nie wskazano europosłanki Danuty Hübner, która jest świetnie oceniana? Wyrwa w krajowej polityce nie byłaby tak wielka. Płynące z rządu zapewnienia, że Hübner nie miałaby szans, bo już była komisarzem, nie wydają się wiarygodne. W Unii kadencyjność nie obowiązuje. To raczej Donald Tusk wolał mieć przy sobie Elżbietę Bieńkowską niż Danutę Hübner. Nie ta chemia. – Jako szef Rady Europejskiej będzie miał w Komisji swoje oczy i uszy – żartuje osoba z bliskiego otoczenia obojga.

Pada też argument, że Bieńkowska weszła do gry nagle. – Dano nam do zrozumienia, że ciężar gatunkowy stanowiska będzie zależeć od politycznej pozycji w kraju oraz merytorycznej oceny kandydatki w Brukseli – tłumaczy Rafał Trzaskowski, minister administracji i cyfryzacji. Z unijnych parytetów wynikało, że jakiś komisarz nam się należy, ale – po nominacji Tuska – było mało prawdopodobne, że będzie to teka ważna. Kryteria spełniała tylko pani wicepremier.

W dodatku Elżbieta Bieńkowska sama bardzo chciała wyjechać, o czym nie mieliśmy pojęcia. Przecież od wręczenia awansu na stanowisko wicepremiera i szefowej superresortu (klejonego pod nią na chybcika z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, którym kierowała do tej pory, oraz z Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej, które dość gwałtownie, w wyniku afery zegarkowej, opuścił Sławomir Nowak) minęło zaledwie dziewięć miesięcy. Wielka operacja zszywania superresortu jeszcze nie została zakończona. A pani wicepremier nagle go opuszcza.

Fakt, że z rządu znikają dwa najważniejsze filary – premier i pierwszy wicepremier. Łatwo wymienić, jakie zagrożenia się z tym wiążą, o wiele trudniej zrozumieć, po co premier zgotował nam ten los? Nie zostaliśmy do tego przygotowani. Zwłaszcza po wcześniejszych zapewnieniach Donalda Tuska, że ma jeszcze w kraju dużo do zrobienia i do Brukseli się nie wybiera. I obwołaniu przez niektórych panią wicepremier „zbawicielką” tego rządu, nową „królową Elżbietą”, nadzieją PO na cud odzyskania popularności w sondażach. To nieco odbiera wiarygodności obojgu. Cudu nie będzie.

Polityka 37.2014 (2975) z dnia 09.09.2014; Rynek; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Sorry, wyjeżdżam"
Reklama