Sebastian Stodolak: Wydaje się, że każdy dobrze wie, czym jest pokusa. Czy ekonomiści rozumieją pokusy tak, jak inni ludzie?
Dr Łukasz Woźny: Właściwie tak. Pokusa to chęć odejścia od planu, podjęcia działania sprzecznego z jakimś długookresowym celem.
Czyli pokusa to coś złego?
Niekoniecznie. Jest w mitologii greckiej taki fragment o Odysie, który wracając do Penelopy wie, że będzie mijał syreny, słynące z pięknego śpiewu i tego, że ma on zgubny wpływ na tych, którzy go słuchają. Co robi Odys? Zatyka swoim marynarzom uszy, a siebie każe wcześniej przywiązać do słupa, żeby statek nie zmienił kursu. Chce posłuchać pięknego śpiewu, nie ponosząc kosztów. Ekonomiści często używają tego przykładu, żeby pokazać, że stawianie sobie pewnych ograniczeń bywa korzystne, że pokusy można ograniczać, nie eliminując ich całkowicie, i że nie zawsze mają negatywne skutki.
Ale zazwyczaj mają…
To prawda. Nie chodzi o to, że rujnuje nas jednorazowe odstępstwo od planu. Chodzi o to, że nie potrafimy powstrzymać się przed kolejnym. Czy poszedł pan kiedyś na „jedno piwo”? Tak się mówi: „Idę na jedno piwo”, a kończy się, na dwóch, trzech, czterech… To właśnie bada ekonomia behawioralna, koncentrując się na tym, że ludzie są nie do końca racjonalni, że ich decyzje podejmowane są z różnych nie do końca sensownych pobudek.
Piwo piwem, jest smaczne, więc kolejne kufle można zrozumieć, ale jak wyjaśnić, dlaczego wieczorem nastawimy budzik na 7.00, a rano wyłączamy go, żeby pospać jeszcze 15 minut? Te dodatkowe 15 minut realnie niewiele daje, tracimy szansę na poranną kawę i lekturę gazety, a jednak śpimy dłużej. To pokusa nieracjonalna, a jednak tak często jej ulegamy.