Dla tych sceptycznie nastawionych do unijnej biurokracji to kolejny z jej absurdalnych pomysłów. Dla walczących o ochronę środowiska to krok we właściwą stronę, ale zdecydowanie niewystarczający.
Unijny kompromis dotyczący plastikowych torebek nikogo w pełni nie zadowala, za to zapewne wywoła spore kontrowersje w państwach najchętniej korzystających z jednorazówek. Polska razem z kilkoma nowymi krajami członkowskimi zajmuje miejsce w ścisłej czołówce, bo każdy z nas zużywa średnio około pięciuset reklamówek rocznie, a ze zdecydowanej większości korzysta tylko jeden jedyny raz.
W całej Unii rocznie sprzedawana lub rozdawana jest oszałamiająca liczba 100 miliardów plastikowych torebek. Co do ich szkodliwości dla środowiska nie ma oczywiście wątpliwości, ale już odgórnych zakazów z Brukseli nie lubimy. Wystarczy przypomnieć choćby kontrowersje wokół tradycyjnych żarówek czy zbyt prądożernych odkurzaczy.
Cel nowych przepisów, uchwalonych dziś przez Parlament Europejski jest bardzo ambitny – nie tylko chronić środowisko, ale też zaoszczędzić łącznie ponad 700 mln euro rocznie. Państwa członkowskie dostały wybór. Mogą do 2018 r. zakazać bezpłatnego rozdawania reklamówek albo podjąć inne kroki, które zmniejszą zużycie plastikowych reklamówek do 90 na osobę rocznie w 2019 r. i zaledwie 40 za dziesięć lat.
Kraje takie jak Luksemburg, Irlandia, Finlandia czy Dania praktycznie już wyeliminowały tego typu torby, ale my razem z Bałtami, Portugalczykami czy Słowakami mamy przed sobą jeszcze ogromną pracę do wykonania.
Pozbycie się reklamówek z naszego krajobrazu na pewno miałoby mnóstwo korzyści – chociażby w postaci mniejszej ilości śmieci na ulicach.