Nowe drogi, stara kolej
Nowy rozkład pociągów – co się zmieni, a co zostanie bez zmian
Przez lata nowy rozkład jazdy kolei, wprowadzany zawsze w połowie grudnia, przynosił głównie hiobowe wieści – coraz wolniejsze pociągi, kolejne cięcia połączeń, zamykanie nierentownych linii. Teraz jest wreszcie inaczej. Remonty torów i zakupy nowych pociągów zaczynają powoli przynosić efekty. Pendolino jeździ pełne dzięki agresywnej polityce cenowej, wprowadzonej kilka miesięcy temu przez nowego prezesa PKP Intercity Jacka Leonkiewicza.
Postanowił on zwiększyć pule tanich biletów i wprowadzić dodatkowe oferty promocyjne zamiast transportować powietrze. W efekcie spółka PKP Intercity przewiozła w sierpniu tego roku najwięcej pasażerów od pięciu lat. Od połowy grudnia zmiany na lepsze mają też odczuć korzystający z tzw. pociągów ekonomicznych, czyli TLK i IC. Tam pojawi się nowy tabor, produkowany przez Pesę i Stadlera we współpracy z Newagiem. Dzięki kończącym się remontom kolej okaże się wyraźnie szybsza od autobusów między Wrocławiem i Gdańskiem czy Poznaniem i Krakowem. Do tego kolejne kilkanaście minut zyskają podróżujący Pendolino ze stolicy nad morze.
Cieszy, że ogromne pieniądze wydawane od kilku lat zaczynają powoli przynosić efekt i kolej wróciła do gry. Od niedawna to PolskiBus i inni przewoźnicy autobusowi mają na niektórych trasach kłopoty, bo pasażerowie zaczęli przesiadać się do pociągów. Takiej sytuacji od dawna nie mieliśmy. Kierunek był dokładnie odwrotny. Co roku to kolej traciła kolejnych klientów na rzecz transportu drogowego.
Jednak nie łudźmy się – same remonty torów nie wystarczą, aby Polska znów stała się kolejową potęgą, jaką kiedyś przecież była. Na niektórych trasach uda się zdobyć nowych pasażerów dzięki wygodnym pociągom i krótkim czasom jazdy, ale jest sporo miejsc, gdzie potrzeba więcej, aby rywalizować z samochodem i autobusem.