Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Zbyt tanie państwo

Kto psuje polski rynek pracy

W Polsce spełniły się przewidywania Karola Marksa sprzed ponad 150 lat. Powstała „rezerwowa armia bezrobotnych”, której podstawowym celem jest zbijanie kosztów siły roboczej do poziomu najniższego z możliwych. W Polsce spełniły się przewidywania Karola Marksa sprzed ponad 150 lat. Powstała „rezerwowa armia bezrobotnych”, której podstawowym celem jest zbijanie kosztów siły roboczej do poziomu najniższego z możliwych. Jerzy Dudek/Fotorzepa / Forum
To nieprawda, że polski rynek pracy psują głównie chciwi przedsiębiorcy albo potężny kapitał zagraniczny. Najbardziej psuje go państwo, któremu daleko do roli modelowego pracodawcy.
Mural Banksy’ego może także znaczyć, że zamiatanie problemów pod dywan kiedyś może trafić na mur społecznego oporu.RL/Reporter/East News Mural Banksy’ego może także znaczyć, że zamiatanie problemów pod dywan kiedyś może trafić na mur społecznego oporu.

[Tekst ukazał się w tygodniku POLITYKA 1 grudnia 2015 roku]

Poczta Polska ogłosiła niedawno przetarg na sprzątanie swych obiektów. Okazało się, że kryterium wybrania wykonawcy usługi była tylko cena. Innymi słowy, poczta – było nie było spółka Skarbu Państwa – kompletnie zignorowała ducha i możliwości płynące z nowelizacji ustawy o zamówieniach publicznych. A ta nowelizacja daje instytucjom publicznym całkiem pokaźny zestaw narzędzi do cywilizowania rynku pracy. W praktyce oznacza to, że taka instytucja decydując, kto będzie u niej sprzątał, dostarczał catering albo chronił mienie, może (a nawet powinna) kierować się kryterium innym niż najniższa cena. Może wręcz ogłosić, że wybrała firmę X właśnie dlatego, że ta na przykład zapewnia swoim pracownikom lepsze warunki zatrudnienia niż firma Y.

Ostatecznie – pod wpływem wrzawy medialnej i oporu związkowców – poczta ogłosiła, że kryterium społeczne zostanie jednak wzięte pod uwagę w procesie wyboru poddostawcy. I wpłynie na ostateczną decyzję mniej więcej w… 10 proc.

Jak to rozumieć? Jednostkowy przypadek? Żywy dowód na prawdziwość biblijnej przypowieści o belce i oku? Niestety, nie. Raczej gorzki przykład systemowej patologii polskiego kapitalizmu. Po prostu w pogoni za „tanim państwem” stworzyliśmy system, gdzie państwo zwyczajnie nie może wywiązać się z roli modelowego pracodawcy. Jedną ręką wyciągnęliśmy kotwicę powstrzymującą rynek pracy przed dryfem w kierunku totalnej prekaryzacji, a drugą drapiemy się po głowie, pytając, jak to możliwe, że rynek pracy zamienił nam się w wolnorynkową dżunglę?

Problem rzadko przebija się do szerokiej opinii publicznej. Wyjątkiem była historia z 2014 r. Wyszło wtedy na jaw, że na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu sprzątaczki pracują za kilkaset złotych, a nawet i te głodowe wynagrodzenia nie są im na czas wypłacane.

Polityka 49.2015 (3038) z dnia 01.12.2015; Rynek; s. 41
Oryginalny tytuł tekstu: "Zbyt tanie państwo"
Reklama