Agencja obniżyła Polsce rating z poziomu A- do BBB+ oraz zmieniła jego perspektywę z pozytywnej na negatywną. To pierwsza taka degradacja od dwóch dekad, a jednocześnie sygnał dla inwestorów zainteresowanych pożyczaniem Polsce pieniędzy: uwaga, miejcie się na baczności! BBB+ to jeszcze nie poziom śmieciowy, dla hazardzistów, ale chętni do pożyczania powinni wiedzieć, że z tym krajem mogą być problemy. Trzeba to brać pod uwagę, oczekując wyższego oprocentowania pożyczek.
Na wieść o decyzji S&P złoty stracił na wartości, a notowania akcji na GPW po raz kolejny spadły. Czarne miesiące warszawskiego parkietu zdają się nie mieć końca. S&P wyjaśnia, że zmieniła swoją ocenę Polski za sprawą problemów, jakie się już pojawiły i mogą pojawiać w przyszłości. Mają charakter polityczny i są związane z demontażem instytucji demokratycznego państwa prawa, czyli tzw. „dobrą zmianą” PiS: paraliżem Trybunału Konstytucyjnego, zamianą służby cywilnej w system partyjnych nominacji, przejęciem mediów publicznych, obłożeniem niektórych sektorów gospodarki specpodatkami. Analitycy wzięli też pod uwagę, co mogą przynieść kolejne dni i noce: utratę niezależności przez Narodowy Bank Polski oraz Radę Polityki Pieniężnej (która ma realizować „dobrą zmianę” w polityce monetarnej), spełnianie kosztownych obietnic wyborczych PiS wymagających zwiększenia długu publicznego (program Rodzina 500+, obniżenie wieku emerytalnego, kwota wolna od podatku), uderzenie w banki ograniczające możliwość kredytowania gospodarki (podatek od aktywów – wchodzi od lutego br. – oraz prezydencka ustawa w sprawie kredytów frankowych), nakręcanie wojny z Komisją Europejską (skomplikuje pozyskiwanie pieniędzy z budżetu UE).
Decyzja S&P jest kolejną złą wiadomością dla polskiej gospodarki.