Główny nurt zmian po 1989 r., czyli decentralizacja, zostanie zawrócony. Politykę ciepłej wody w kranie Platformy Obywatelskiej zastąpi woda centralnie sterowana przez Prawo i Sprawiedliwość. – Chodzi nie tylko o wodę, nowa władza buduje nowy ustrój kraju – zauważa Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich. I to w ekspresowym tempie. Zmiany zapisane są w projekcie nowelizacji Prawa wodnego. – Nikt ich z zainteresowanymi nie konsultował – mówi Kubalski, który o projekcie dowiedział się od dziennikarzy, zanim trafił na strony Rządowego Centrum Legislacji.
– Bez tych zmian nie możemy korzystać ze środków unijnych – tłumaczy Mariusz Gajda, podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska, autor nowelizacji. Chodzi o środki na wszelkiego rodzaju inwestycje związane z gospodarką wodną, zapisane w obecnej perspektywie, czyli na lata 2014–20. Pieniądze leżą, trzeba po nie wyciągnąć rękę. Poprzedni rząd zawalił sprawę, więc teraz trzeba się spieszyć. 9 czerwca projekt zostanie przyjęty przez Stały Komitet Rady Ministrów, a potem uchwalony przez parlament. Wedle zapowiedzi Gajdy – bez istotnych zmian. Co nieco dziwi, ponieważ ci, których zmiany dotyczą, protestują dość gwałtownie. Twierdzą, że nieprzemyślane opłaty odbiją się na konkurencyjności polskiej gospodarki, a producentów napojów mogą nawet zrujnować. Nikt z nimi jednak nie rozmawia.
Celem nowelizacji jest wprowadzenie unijnej Ramowej Dyrektywy Wodnej, w myśl której za wodę mają płacić wszyscy, którzy jej używają. Zwłaszcza w dużych ilościach. A więc przemysł, płacący obecnie za cenny surowiec symboliczne stawki, i rolnicy, którzy do tej pory korzystają z wody za darmo. Tymczasem w Polsce wody mamy mało, na głowę tyle co w Egipcie.