W krajach Unii Europejskiej rośnie poparcie dla partii populistycznych, eurosceptycznych, antyrynkowych. Francuski Front Narodowy wygrywa w pierwszej rundzie wyborów regionalnych, przymierzając się już do zwycięstwa w wyborach powszechnych. Zachęceni przez wojujących eurosceptyków Brytyjczycy głosują za wyjściem z Unii. Hiszpanie po raz trzeci w ciągu roku idą do wyborów, bo silna reprezentacja populistów w parlamencie uniemożliwia sformowanie rządu. Donald Trump może zostać wybrany na prezydenta USA. W wielu regionach świata towarzyszy temu narastający chaos prowadzący do niepokojów społecznych, wojen i fal migracji.
Bunt przeciwko elitom
Patrząc na to, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z fatalnym, przypadkowym zbiegiem okoliczności. A przecież wszystkie te zjawiska to elementy jednej układanki. Układanki, która u swoich podstaw ma gospodarkę.
Wspólnym jej elementem jest bunt przeciw elitom. Na pierwszy ogień idą politycy, eurokraci, prawnicy, co wystawia na ogromne ryzyko funkcjonowanie instytucji demokratycznego państwa prawa. Kolejni znienawidzeni członkowie elit to przedstawiciele wielkiego biznesu, na czele z „banksterami”. Amerykanie okupujący Wall Street, hiszpańscy manifestanci, polscy frankowicze – wszyscy oskarżają wielkie korporacje o to, że realizują zyski, nie licząc się z interesem społeczeństw, niszczą miejsca pracy, przenosząc produkcję za granicę, celowo doprowadzają ludzi do nędzy, wciągając ich w finansowe pułapki. Jeśli dodać media ogłupiające społeczeństwa, by łatwiej je było eksploatować, mamy pełny obraz wszechogarniającego układu, spojonego niewidzialnymi nitkami ukrytych powiązań, bazującego na korupcji, wyzysku i niepohamowanej żądzy pieniądza.
Załamanie zaufania do elit idzie jeszcze dalej, kierując się przeciw wartościom dawniej niekwestionowanym – wiedzy, edukacji, kompetencjom.