Jeszcze niedawno wydawało się, że przyszłością jest świat, w którym każdy będzie pracował coraz mniej. Automatyzacja miała spowodować drastyczne zmniejszenie roli człowieka w bezpośredniej produkcji, dając mu możliwość rozkoszowania się coraz dłuższym czasem wolnym. Niektórzy snuli wizje trzydniowego tygodnia pracy albo nawet pracowania głównie dla przyjemności, a nie z potrzeby zarabiania pieniędzy.
Tymczasem stało się zupełnie inaczej. Telefony komórkowe, tablety, a do tego dostępny praktycznie bez żadnych ograniczeń internet bezprzewodowy doprowadziły do sytuacji, w której wiele osób pracuje praktycznie przez cały dzień. Sprawdzamy służbową pocztę nawet wieczorem i w weekendy, odbieramy telefony od przełożonego o każdej porze i nie możemy powiedzieć, że nie jesteśmy w stanie czegoś załatwić. Bo przecież dostęp do sieci za pomocą służbowych urządzeń mobilnych sprawia, że zdecydowaną większość zadań można wykonać o dowolnej godzinie i w dowolnym miejscu.
Na własny rachunek
Z drugiej strony ta mobilna rewolucja ma też swoją pozytywną stronę. Oznacza ona bowiem, że coraz więcej firm pozwala zatrudnionym przynajmniej częściowo pracować poza własną siedzibą. Daje to większą elastyczność i umożliwia lepsze planowanie pracy. To szczególnie przydatne dla osób z dziećmi, bo daje opiekunom szansę na dzielenie się obowiązkami.
Szczególne korzyści z pracy mobilnej mają mikroprzedsiębiorstwa. Coraz większa liczba osób pracujących na własny rachunek nie musi już wynajmować drogich biur. Może pracować w domu, ale też w kawiarni czy w specjalnych przestrzeniach udostępnianych na przykład przez banki. To oderwanie pracy od konkretnego miejsca ma ogromne, wciąż jeszcze nie do końca zbadane konsekwencje dla gospodarki.
Niedawno firma Leitz przygotowała raport pod tytułem „Work is where you are”, czyli „Praca jest tam, gdzie ty”. Podzieliła w nim pracowników na cztery kategorie w zależności od tego, gdzie i w jaki sposób najczęściej wykonują swoje obowiązki.
Filary (53 proc.) – to ci, którzy wciąż są tam, gdzie ich stanowisko pracy. Do filarów należą na przykład recepcjoniści, sekretarki czy pracownicy centrów obsługi klienta. Oni najczęściej nie mogą pozwolić sobie na pracę mobilną. Muszą być na miejscu, bo są fizycznie potrzebni. Jednak według badań Leitz już tylko nieco ponad połowa pracowników należy do grona filarów.
Wędrowcy (27 proc.) – to kategoria pośrednia, bo należą do niej ludzie, którzy fizycznie są najczęściej w budynku firmy, ale nie siedzą w jednym miejscu. Nieustannie się przemieszczają, na przykład z jednego spotkania na drugie. Dla nich głównym narzędziem pracy będzie z pewnością telefon komórkowy albo laptop. Nawet jeśli mają własne biurko, rzadko ich przy nim zastaniemy.
Odkrywcy (11 proc.) – to natomiast osoby jeszcze rzadziej przebywające w swoich biurach, chociaż formalnie mają tam swoją bazę. Jednak najczęściej są poza firmą, spotykając się z klientami, dostawcami czy inwestorami. Odkrywcy często zajmują kierownicze stanowiska i do nich należy podejmowanie ważnych decyzji. Muszą zatem tak gospodarować swoim czasem, aby jego część spędzać również w firmie.
Pionierzy (8 proc.) – to wreszcie ci, którzy są tak naprawdę gośćmi przy biurku, jeśli w ogóle je mają. Prawie cały czas pracują mobilnie – czasem w domu, ale najczęściej są po prostu w terenie, szukając nowych klientów czy produktów, zastanawiając się nad trendami przyszłości czy po prostu testując to, co produkuje ich firma. Gdy pionier pojawia się u swojego pracodawcy, wiele osób nawet nie wie, że jest tam zatrudniony. Tak rzadko go widują.
Popularność pracy mobilnej, kiedyś zwanej zdalną czy telepracą, nie jest jednak związana tylko z nowymi urządzeniami. Wynika także z potrzeb wielu osób, które coraz mniej zadowolone są z warunków pracy w siedzibach swoich firm. Kiedyś standardem były osobne pokoje, w których pracownik mógł łatwiej się skupić i efektywniej wykonywać swoje obowiązki. Dziś, aby obniżyć koszty, wiele firm wynajmuje otwarte przestrzenie biurowe, gdzie hałas przeszkadza w koncentracji na konkretnych zadaniach. Kto ma zatem pusty dom w ciągu dnia, ten często woli właśnie tam zostać i twierdzi, że jest wydajniejszy we własnych czterech ścianach.
Uciążliwe dojazdy
Przeciwnicy pracy mobilnej nierzadko podkreślają, że jest ona dobra tylko dla osób charakteryzujących się dużą dyscypliną. W domu czy w kawiarni jest spora pokusa, aby zajmować się prywatnymi sprawami, skoro nie ma w pobliżu przełożonego i nikt nie sprawdza na bieżąco postępów w pracy. Tyle tylko, że w siedzibie firmy o skupienie może być jeszcze trudniej i to nie tylko z powodu hałasu. Z badań przeprowadzonych przez Uniwersytet Kalifornijski wynika, że siedzący w biurze średnio co trzy minuty przerywa swoją pracę. Często z powodu innych zatrudnionych, którzy do niego przychodzą lub dzwonią. Przeczy to prostej tezie, że w pracy pracujemy, a w domu czy kawiarni leniuchujemy. Może być wręcz odwrotnie, bo przebywanie w miejscu pracy często nie przekłada się na konkretne rezultaty.
Kolejny czynnik, zachęcający do mobilnej pracy, to ogromne trudności w porannym dotarciu do biura. Kto jedzie samochodem, ten musi się liczyć z coraz większymi korkami. Korzystający z komunikacji miejskiej czy pociągów narzekają na tłok i opóźnienia, największe również w okresie porannego szczytu. Tymczasem ankietowani przez Leitz najczęściej twierdzą, że rano są bardziej wydajni niż w innych porach dnia. Aż dwie trzecie uznaje okres między godziną ósmą a południem za najbardziej produktywny podczas całej doby. Tymczasem jego część jest marnowana przez uciążliwe dojazdy do pracy.
Jednak zamiana biurka w siedzibie firmy na stół w mieszkaniu nie jest wcale prosta. Choćby dlatego, że nie każdy dysponuje w swoim domu odpowiednią przestrzenią. Wiele osób pracujących we własnych czterech ścianach przyznaje, że robią to w kuchni, sypialni czy salonie. Mało kto, zwłaszcza w polskich warunkach, ma do dyspozycji osobne pomieszczenie, które można by nazwać gabinetem, gdzie będzie mógł się skupić tylko na wykonywaniu służbowych zadań. Tymczasem brak odpowiednich warunków do pracy w domu może spowodować, że rezygnacja z dojazdów do biura wcale nie będzie dobrym pomysłem.
Każdy musi sam ocenić, gdzie i kiedy najlepiej mu się pracuje. Być może najlepszym rozwiązaniem jest po prostu umożliwienie pracownikom elastycznego kształtowania swojego dnia. By wykonać niektóre zadania, niezbędna może wciąż okazać się obecność w siedzibie firmy, ale czasem wystarczy dom, kawiarnia czy jeszcze inne miejsce, najwygodniejsze dla zatrudnionego. Liczyć ma się efekt, a nie miejsce, gdzie przebywa pracownik w godzinach pracy. Zadaniem pracodawcy powinien być natomiast wybór odpowiedniego sprzętu dla zatrudnionego, aby ten nie musiał martwić się kłopotami technicznymi czy ograniczeniami swojego smartfona, tabletu, laptopa czy innego urządzenia.
Wszystko wskazuje na to, że mobilna rewolucja dopiero się rozpoczyna. Od jej przebiegu będzie też zależeć przyszłość pracy. Upowszechnienie się chmur informacyjnych, w których przechowywane są dane, zapewne jeszcze bardziej uniezależni nas od firmowych biur. Ale równocześnie trzeba pamiętać, że coraz nowocześniejsze i wydajniejsze sprzęty nie mogą oznaczać pozbawiania pracowników wolnego czasu. Mają one służyć poprawie wydajności, ale już nie ciągłej kontroli przez pracodawcę czy nieograniczonej dyspozycyjności. Praca mobilna powinna bowiem stać się synonimem wygody i elastyczności.
Dariusz Marnic, szef marketingu Huawei Consumer Business Group Polska
***
Zdaniem eksperta
Nowy styl biznesu
Polacy to jeden z najbardziej zapracowanych narodów – tu nie chodzi o stereotypy, ale o jeden z wniosków płynących z badania przeprowadzonego na zlecenie Huawei w sierpniu tego roku.
90 proc. przedsiębiorców pracuje 7 dni w tygodniu – czyli również w soboty i niedziele. Wyniki badań nie pozostawiają złudzeń, że zmienia się styl prowadzenia biznesu. Odchodzimy od stacjonarnego trybu na rzecz pracy mobilnej. Prawie połowa przedstawicieli biznesu (48,8 proc.) łączy pracę stacjonarną z mobilną. Co piąty biznesmen (19 proc.) pracuje wyłącznie zdalnie, a jedynie co trzeci (32 proc.) – tylko stacjonarnie.
Mobilność stała się kluczową cechą nowoczesnego biznesu. Dlatego Huawei stworzyło MateBooka – wydajny, wielofunkcyjny i stylowy laptop 2w1. Projektanci zamknęli właściwości niezawodnego tabletu – procesor Intel Core najnowszej generacji, system Windows, 8 GB RAM i dysk SSD o pojemności 512 GB – i połączyli go z klawiaturą w eleganckim etui. Design MateBooka to zupełnie nowa jakość na rynku urządzeń mobilnych. Reprezentuje trendy w biznesie XXI w. – zmniejszanie wielkości urządzeń przy jednoczesnym zwiększaniu ich wielofunkcyjności.
Statystyczny biznesmen korzysta nawet z trzech urządzeń, aby maksymalnie zoptymalizować swoje obowiązki. Nowoczesne rozwiązania umożliwiają już połączenie wszystkich potrzebnych narzędzi w jedno hybrydowe urządzenie. Zlecenie pilnych spraw przez telefon, kontakt z klientami poprzez wideokonferencję, przesłanie dokumentów przez internet, a nawet ich podpisanie – możemy to wszystko zrobić na lotnisku, w kawiarni czy na plaży. Coraz więcej Polaków pracuje zdalnie i w niedługim czasie prawdopodobnie większość z nas będzie wykorzystywać w swojej pracy sprzęt taki jak Huawei MateBook.