Wedle magazynu „Forbes” Real Madryt jest szacowany na przeszło 3,6 mld dol. Tylko jeden klub sportowy na świecie, Dallas Cowboys – drużyna futbolu amerykańskiego – jest wart więcej. W tym roku Real zdobył swój 11. Puchar Mistrzów – o trzy więcej niż najbliższy rywal AC Milan i o sześć więcej niż FC Barcelona, Bayern Monachium i Liverpool.
Królewscy powstali w 1902 r., lecz dopiero w 1920 r. Alfons XIII roztoczył nad klubem królewski patronat. Przed wojną domową i triumfem faszystów nie Real, ale Atletico był najbardziej utytułowanym klubem Hiszpanii. Wielkie triumfy Realu nadeszły w czasach dyktatury Franco.
Santiago Bernabeu, wpierw gracz i kapitan Realu, a potem jego menedżer, w 1943 r. został prezesem klubu. Zbudował nowy stadion, który dziś nosi jego imię, otoczył się zręcznymi administratorami. Zarządzali klubem jak dobrym biznesem. Bernabeu ściągał najlepszych z całego świata. I przez pięć lat z rzędu, od 1956 do 1960, Real zdobywał Puchar Europy (prekursor Ligii Mistrzów). To wówczas Królewscy stali się arystokracją futbolu.
Dopiero osłabienie Realu otworzyło drzwi na salony północnej Europie. W latach 70. do czołówki wdarli się z impetem Holendrzy, Niemcy i Anglicy. Śmierć Franco i demokratyzacja kraju dodały animuszu Katalonii i krajowi Basków. Wzmocniła futbol w tych regionach – nadeszły sukcesy Barcelony i Atletico Bilbao.
Ale Real nigdy się nie poddał i gdy Hiszpania przystąpiła do Unii Europejskiej w 1986 r., przed jej stolicą pojawiły się nowe szanse. Ze wszystkich zakątków prosperującej Europy popłynął wartkim strumieniem kapitał. Florentino Perez, prezydent Realu i magnat sektora budowalnego, uznał, że jego klub też musi stać się beneficjentem tej prosperity. Sprzedał miastu Madryt boiska treningowe Realu i za uzyskane z transakcji pieniądze do klubu znów trafili najlepsi: Zinedine Zidane (dziś menedżer Realu), Luis Figo, Ronaldo (brazylijski – ten portugalski przyszedł później) i David Beckham.