Czarny Piątek: dlaczego kopiujemy amerykańską tradycję, zamiast wymyślić coś własnego?
Galerie handlowe i sklepy internetowe nie mają dzisiaj w zasadzie wyboru. Jeszcze kilka lat temu tego hasła nieśmiało używali tylko niektórzy. Teraz gorączka ogarnęła wszystkich. Każdy zatem kusi w reklamach hasłem „Czarnego Piątku”, bardziej nawet z obawy, żeby nie zostać w tyle, a nie z przekonania, że taka wyprzedaż ma sens. Przecież tyle lat polski handel żył bez niej i krzywda mu się żadna nie działa.
„Czarny Piątek” – oficjalny początek bożonarodzeniowego szaleństwa w sklepach
Bo cóż to za niezwykły piątek z tego dzisiejszego w Polsce? Szaro, mgliście i zimno. W Stanach Zjednoczonych „Czarny Piątek” przychodzi po Święcie Dziękczynienia, jest elementem długiego weekendu i ma długą tradycją jako oficjalny początek bożonarodzeniowego szaleństwa w sklepach. W Polsce natomiast wygląda – jak walentynki czy Halloween – na zwykłą próbę kopiowania amerykańskich zwyczajów. Tyle że te dwa inne „święta” przynajmniej można potraktować na wesoło.
Co gorsza, istnieje pewne ważna różnica między naszą podróbką a oryginałem w Stanach Zjednoczonych. Tam sklepy rzeczywiście oferują niektóre produkty w śmiesznie niskich cenach, aby ściągnąć do siebie tłumy walczące o wyjątkowo tanie telewizory czy ubrania.
Tymczasem w Polsce jako „Czarny Piątek” reklamowane są promocje, obniżające często cenę o zaledwie 20 czy 30 proc. Takie oferty ma zazwyczaj każda sieć handlowa przez cały rok, a nie tylko w tym specjalnym ponoć dniu. Nie warto zatem dzisiaj pędzić na złamanie karku do sklepów. Lepiej dokładnie sprawdzić, na czym polega promocja i czy przypadkiem ktoś nie chce nas oszukać, używając chwytliwego hasła.
Andrzejki – nowy początek gorącego świątecznego sezonu handlowego?
Zamiast nieudolnie kopiować amerykański zwyczaj, sieci handlowe działające w Polsce mogłyby pomyśleć o stworzeniu naszej własnej handlowej tradycji. Może należałoby się odwołać do Andrzejek, które wypadają 30 listopada, więc również idealnie nadają się na początek gorącego świątecznego sezonu handlowego?
A może wykorzystać okres wokół 11 listopada jako „wyprzedaże patriotyczne”? Jest wiele możliwości kreatywnego podejścia do kalendarza, zamiast wzorować się na innych. Tym bardziej że samo hasło „Czarny Piątek” może kojarzyć się różnie, zwłaszcza po ostatnich czarnych marszach przeciw dalszemu zaostrzaniu ustawy antyaborcyjnej. O tym chyba nasi mało kreatywni handlowcy w ogóle nie pomyśleli.