Na otwarcie dorocznej konferencji w Davos fundacja Oxfam ogłosiła kolejny raport o nierównościach. Wynika z niego, że osiem najbogatszych osób świata ma tyle majątku co biedniejsza połowa ludzkości. Wiele osób na świecie taki stan rzeczy poważnie niepokoi. W „Faktach po Faktach” prowadzonych przez Katarzynę Kolędę-Zalewską raport skomentował były wicepremier, dr hab., prof SGH Leszek Balcerowicz, który uznał raport za „emocjonalną brednię”, a informację o nim zamieszczoną na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej” nazwał „prostacką analizą”.
Mniejsza o elegancję. Dramatem jest meritum. Niezdolność sporej wciąż części ekonomistów do przyjęcia współczesnej wiedzy o politycznych i gospodarczych skutkach dramatycznego wzrostu nierówności. Sama klasyczna ekonomia, której wyznawcą wciąż jest Balcerowicz, widzi tylko część zjawisk i Balcerowicz trafnie je opisuje, twierdząc, że kosmiczne bogacenie się nielicznych najbogatszych towarzyszy w gospodarce globalnej wychodzeniu milionów ludzi ze skrajnego ubóstwa. To jest fakt. I jest też faktem, że lwia część majątków bogaczy służy biedniejszym (często najbiedniejszym) poprzez inwestycje i także przez fundacje (np. rodziny Gatesów). To jest ekonomicznie zasadniczo spójne i moralnie dobre. Ale jest też druga strona medalu.
Nierówności społeczne sprzyjają populizmom
W obowiązującym modelu globalizacji ograniczaniu nędzy na peryferiach świata i wzrostowi globalnych superfortun towarzyszy powodowane spadkiem popytu krajowego spowolnienie wzrostu oraz powstanie obszarów biedy, zagrożenia biedą lub poczucia zagrożenia biedą w krajach rozwiniętych.