Czytam: „ucieleśnienie bystrości i nienachalnej pewności siebie. Z jednej strony wyróżnia go humor i śmiałość wypowiedzi, która zarezerwowana jest dla młodego odbiorcy, ale jest przy tym dojrzały i elegancki”. Grzegorz Ślak słucha tego z satysfakcją i kiwa głową. „Jest bezkompromisowy, jeśli chodzi o Polskę. Dba o jej dobry PR, pochodzenie swoje uważa za atut i to podkreśla. Zagorzały kibic sportów. On może pozwolić sobie na więcej niż inni”. – Nie znam tego, kto to napisał? To o mnie? – dopytuje się. To opis brand hero, bohatera marki whisky Jack Strong – wyjaśniam. – Czyli to napisały moje dziewczyny z marketingu. Nie wiedziałem – śmieje się zadowolony.
Jack Strong to pierwsza polska szkocka whisky, od niedawna produkowana przez wrocławski Akwawit, którego prezesem i współwłaścicielem jest Grzegorz Ślak. Butelki ozdobione są rysunkiem brand hero w niedbałej pozie à la James Bond. W tej roli on sam, czyli prezes Ślak. To jedyny przypadek dostępnego na rynku trunku, który jako logo ma wizerunek szefa produkującej go firmy. Pomysł kontrowersyjny, ale dobrze oddający charakter biznesmena, który nie stroni od kontrowersji i ma niemałe ego. – Naprawdę, baaardzo duże – podkreśla jeden z jego współpracowników.
Jack Strong to jedna wielka kontrowersja. Poczynając od nazwy, nawiązującej do szpiegowskiego pseudonimu Ryszarda Kuklińskiego. Dla wielu Polaków to bohater narodowy. – Szukaliśmy kontaktu z rodziną, ale się nie udało, a nazwa nie była zastrzeżona – wyjaśnia Ślak. Dodaje, że tu chodzi też o nieco wyższą niż normalnie zawartość alkoholu. Dlatego strong. Koneserzy oburzają się: szkocka whisky z Polski? Okazuje się, że Szkoci dostarczają do Wrocławia koncentrat w beczkach, tu następują końcowe zabiegi, dodawany jest karmel, a trunek jest butelkowany.