Pączki smaży już piąte pokolenie Bliklów, ale to nie rodzina zdecydowała o wyprowadzce z Nowego Światu. W 2012 r. kontrolę nad firmą, wraz z 60-procentowym pakietem udziałów, przejął fundusz Vertigo Investments za pośrednictwem spółki Rubin. Firma Blikle zaczęła mieć kłopoty z malejącą sprzedażą, rodzina po długich naradach postanowiła więc wpuścić inwestora, żeby zdynamizował przychody, przywrócił czasy świetności. Może wprowadził na giełdę? Te nadzieje okazały się płonne, a konflikt między udziałowcami nabrzmiewa.
Iskrzyło zresztą od początku. Zaczynało się niby niewinnie, od hasła, że „trupy ze ścian trzeba zdjąć”. Chodziło o fotografie przodków rodziny Blikle, które w cukierni wisiały od zawsze. Dumę cukierników budziło też zdjęcie pokazujące, jak długie kolejki kłębiły się przed zlikwidowanym teraz sklepem w każdy tłusty czwartek. Przedstawiciele funduszu uznali, że to raczej powód do wstydu. Dowód, że firma nie radziła sobie ze sprawną obsługą klientów. Teraz pretensje są już o wszystko. Rodzina publicznie ogłasza, że za decyzje podejmowane w firmie nie odpowiada, fundusz po cichu narzeka na umowę dającą Bliklom mniejszość blokującą. Kiedyś mówiło się, że „Blikle rozmnaża się przez pączkowanie”. Teraz amatorów sławnych pączków szybko ubywa, klienci się starzeją.
Michał Wólczyński, obecny prezes firmy A.Blikle, uznał, że nowe stawki czynszu, jakich za najsłynniejszy firmowy lokal zażądała właścicielka budynku, są nie do przyjęcia. Na wyprowadzkę dostał trzy dni, umowa najmu się skończyła. Na powrót dobrych stosunków i korzystne stawki czynszu nie ma co liczyć. Lokalni przedsiębiorcy uważają, że nawet gdyby A.Blikle zgodził się na nowe warunki umowy, właścicielka kamienicy lokalu by firmie nie wynajęła.
Sklep, z którego musiał wyprowadzić się Blikle, to miejsce symboliczne.