Na razie scenariusz włoski przypomina coraz bardziej grecki sprzed kilku lat. Niezadowolone z kryzysu społeczeństwo dało w wyborach większość partiom krytycznym wobec euro i wobec integracji europejskiej. W Grecji była to w 2015 r. lewicowa Syriza, a we Włoszech są to dziś prawicowa Liga (dawniej Liga Północna) i Ruch Pięciu Gwiazd, który bardzo trudno zaszeregować na scenie politycznej. Jednak w obu przypadkach – greckim i włoskim – zwycięzcy wyborów nie zdecydowali się na otwarte zerwanie z euro ani nawet na rozpisanie referendum w sprawie wyjścia ze strefy wspólnej waluty. Ich cel jest inny: zmusić Brukselę (a tak naprawdę przede wszystkim Niemców) do ustępstw.
Włochy jak Grecja?
W Grecji ta taktyka niespecjalnie się sprawdziła. Premier Aleksis Cipras najpierw machał szabelką, twierdził, że nie zgodzi się na dyktat Berlina, obiecywał społeczeństwu koniec cięć, a potem prowadził politykę taką jak poprzednicy. Nie zaryzykował wyprowadzenia Grecji ze strefy euro, zgodził się na bezwzględne warunki narzucone przez wierzycieli i stracił poparcie znacznie części społeczeństwa. A jak będzie we Włoszech? Tu sytuacja jest na razie bardziej skomplikowana, bo na drodze nowej koalicji Ligi i Ruchu Pięciu Gwiazd stanął prezydent, wetując kandydata na ministra finansów, otwarcie krytycznego wobec euro. Jednak bardzo prawdopodobne