Rynek

Włochy to nie Grecja

Kryzys polityczny we Włoszech zachwiał rynkiem

Włosi boją się zrezygnować z euro, choć uważają je za winowajcę długoletniej stagnacji. Włosi boją się zrezygnować z euro, choć uważają je za winowajcę długoletniej stagnacji. moerschy / Pixabay
Polityczny chaos w Rzymie to recepta na powrót kryzysu gospodarczego w Europie. Nasza waluta już na tym cierpi.

Na razie scenariusz włoski przypomina coraz bardziej grecki sprzed kilku lat. Niezadowolone z kryzysu społeczeństwo dało w wyborach większość partiom krytycznym wobec euro i wobec integracji europejskiej. W Grecji była to w 2015 r. lewicowa Syriza, a we Włoszech są to dziś prawicowa Liga (dawniej Liga Północna) i Ruch Pięciu Gwiazd, który bardzo trudno zaszeregować na scenie politycznej. Jednak w obu przypadkach – greckim i włoskim – zwycięzcy wyborów nie zdecydowali się na otwarte zerwanie z euro ani nawet na rozpisanie referendum w sprawie wyjścia ze strefy wspólnej waluty. Ich cel jest inny: zmusić Brukselę (a tak naprawdę przede wszystkim Niemców) do ustępstw.

Włochy jak Grecja?

W Grecji ta taktyka niespecjalnie się sprawdziła. Premier Aleksis Cipras najpierw machał szabelką, twierdził, że nie zgodzi się na dyktat Berlina, obiecywał społeczeństwu koniec cięć, a potem prowadził politykę taką jak poprzednicy. Nie zaryzykował wyprowadzenia Grecji ze strefy euro, zgodził się na bezwzględne warunki narzucone przez wierzycieli i stracił poparcie znacznie części społeczeństwa. A jak będzie we Włoszech? Tu sytuacja jest na razie bardziej skomplikowana, bo na drodze nowej koalicji Ligi i Ruchu Pięciu Gwiazd stanął prezydent, wetując kandydata na ministra finansów, otwarcie krytycznego wobec euro. Jednak bardzo prawdopodobne przyspieszone wybory zapewne wygrają te same siły, które oficjalnie żądają od reszty strefy euro zgody na zwiększenie włoskiego deficytu.

Włoska euroschizofrenia

Tymczasem Włochy już dzisiaj mają ogromny dług publiczny (ponad 130 proc. PKB), a perspektywa powstania nowego rządu spowodowała od razu wzrost oprocentowania włoskich obligacji. Oznacza to, że dalsze zadłużanie kraju będzie jeszcze droższe. Jednak wielu Włochów ma dość zaciskania pasa. Z euro rezygnować się boją, a równocześnie uważają je za winowajcę długoletniej stagnacji.

I właśnie ta schizofrenia jest dzisiaj ogromnym zagrożeniem dla Europy. Nieprzypadkowo żadna licząca się włoska siła polityczna nie mówi o wyjściu Włoch ze strefy euro. Skończyłoby się to nie tylko bankructwem kraju, ale też utratą przez Włochów znacznej części oszczędności zgromadzonych we włoskich bankach. A z drugiej strony euro idealnie nadaje się na kozła ofiarnego, chociaż przecież 20 lat temu Włosi robili wszystko, aby spełnić kryteria konwergencji i nie pozostać poza nową walutą. Dziś wielu tego żałuje, ale powrotu do lira się boi.

Czytaj także: Czy Polska zdecyduje się kiedyś na europejską walutę

Ta atmosfera niepewności szybko nie zniknie. To zła wiadomość dla całej Europy, która wreszcie przeżywa gospodarcze ożywienie. Co gorsza, Włochy to trzecia największa gospodarka strefy euro. Jeśli mała Grecja kilka lat temu spowodowała tak ogromne turbulencje w Europie, to aż strach pomyśleć, co może się stać, jeśli Włochy ogłoszą niewypłacalność albo zażądają redukcji swojego długu (takie nieoficjalne pomysły się pojawiły wśród polityków obu zwycięskich partii). Już teraz kursy akcji na europejskich giełdach spadają, osłabia się euro, a jeszcze bardziej traci na wartości nasz złoty.

Włochy – dawniej filar UE, dziś kraj ludzi rozczarowanych i wściekłych

Przez lata przyzwyczailiśmy się, że Włochy mają wręcz permanentny kryzys polityczny, ogromne zadłużenie, nieustanne skandale i strajki, ale w sumie to przecież taki sympatyczny kraj, gdzie jeden czy drugi profesor zostaje tymczasowo premierem, ratuje sytuację, uspokaja rynki, wprowadza oszczędności i życie toczy się dalej, do kolejnych wyborów.

Otóż tych Włoch już nie ma. Jest dziś kraj pełen wściekłych ludzi, zarówno na bogatej Północy (matecznik Ligi), jak i na biednym Południu (bastion Ruchu Pięciu Gwiazd). Jedni chcą płacić mniejsze podatki, inni żądają pracy i wyższych zasiłków. I jedni, i drudzy o strefie euro, a przy okazji o całej integracji europejskiej, zdanie mają jak najgorsze. Tymczasem to właśnie Włochy przez lata były jednym z filarów Unii Europejskiej, nawet za czasów tak krytykowanego i wyśmiewanego Silvio Berlusconiego. Na ironię zakrawa fakt, że dzisiaj to Berlusconi jest przez rynki finansowe postrzegany jako polityk mogący zagwarantować minimum stabilności. Tyle że czas Berlusconiego już minął.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną