Przed wjazdem pociągów spółki PKP Intercity tradycyjnie słychać na dworcach komunikat: „Pociąg objęty jest całkowitą rezerwacją miejsc”. To oczywiście teoria, bo w praktyce, gdy miejscówek nie wystarcza dla wszystkich chętnych, część pasażerów ma bilety na przejazd, ale bez wskazania miejsca. Do tej pory spółka PKP Intercity wyjątek czyniła dla połączeń EIC Premium (EIP), czyli obsługiwanych przez składy Pendolino. Tam, gdy miejscówki się skończą, sprzedaż biletów jest blokowana i nie wolno podróżować na stojąco czy siedząc na podłodze.
Bilet bez wskazania miejsca – opcja korzystna czy nie?
W przypadku innych połączeń, zarówno droższych EIC, jak i tańszych IC oraz TLK, takich obostrzeń nie ma. Bilet zawsze można kupić, tyle że w przypadku dużego obłożenia jest on wydawany bez wskazania konkretnego miejsca. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre dla tych, którzy decydują się na podróż w ostatniej chwili albo nie są w stanie przewidzieć, na który pociąg zdążą. Nikt im nie powie w ostatnim momencie, że nie wolno im wsiąść do konkretnego składu. To ogromna przewaga pociągu nad samolotem i autobusem.
Z drugiej strony trudno mówić o komforcie podróży, gdy korytarze i przejścia między wagonami pełne są stłoczonych pasażerów. Mówiąc wprost: kto miejscówkę ma, ten krzywo patrzy na tych bez miejscówki, zwłaszcza gdy próbuje dostać się do toalety. Kto miejscówki zaś nie ma, ten się cieszy, że bilet jednak kupił, i szuka pustego miejsca albo planuje podróż spędzić w wagonie restauracyjnym, jeśli takowy jest akurat w składzie pociągu.
Czytaj także: