Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Trudna walka „dziobaka”

Dzięki Pendolino PKP zdołało odwrócić fatalny trend spadkowy

Michal Łepecki / Agencja Gazeta
PKP Intercity przewozi o 8 proc. pasażerów więcej niż rok temu. Jednak na wieszczenie sukcesu jeszcze za wcześnie.

Kolejarze przekonują się właśnie, że stracić pasażera jest łatwo, ale odzyskać go – to już bardzo ciężka praca. Trzeba nie tylko poprawić warunki podróżowania, ale także wydać ogromne pieniądze na reklamę.

Gigantyczna kampania wizerunkowa grupy PKP zbudowana wokół nowych składów ED250, zwanych popularnie Pendolino, przynosi pierwsze efekty. Chociaż oczekiwania na pewno były większe. Na razie PKP intercity przewozi o ok. 8 proc. pasażerów więcej niż rok temu.

To oczywiście dobra informacja. Ale trzeba niestety pamiętać, że w latach 2009–2014 ta sama spółka straciła w sumie połowę klientów. Obecny wzrost zatem tylko w niewielkiej mierze rekompensuje wcześniejszy, katastrofalny odwrót od pociągów dalekobieżnych w Polsce.

Pendolino najlepiej sprawdza się na trasie Warszawa–Kraków, zresztą nieprzypadkowo. Pociąg łączący dwa największe polskie miasta jest zdecydowanie wygodniejszy od samolotu i szybszy od autobusów czy samochodów. Bo wciąż tylko niewielka część drogi S7 z obecnej do byłej stolicy ma standard ekspresówki.

Pendolino podbiera też pasażerów Lotowi w relacji Warszawa–Gdańsk. Gorzej na razie sprawdza się połączenie stolicy z Katowicami, bo tu istnieje już większa konkurencja dzięki lepszym drogom. Do kolei muszą znów przyzwyczaić się mieszkańcy Opola czy Wrocławia, zmierzający do stolicy. Teraz mają szybkie Pendolino, ale przez ostatnie lata większość z nich zrezygnowała z pociągów z powodu fatalnego czasu przejazdu.

Podstawowy problem nowych składów to ogromne różnice we frekwencji. Pociągi w piątkowe czy niedzielne popołudnia są często wypełnione do ostatniego miejsca, podczas gdy te jeżdżące w inne dni nie cieszą się wielką popularnością.

Reklama