Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Wojna polsko-duńska

Wojna polsko-duńska między producentami okien dachowych

Prezes firmy Fakro Ryszard Florek podczas konferencji prasowej ws. decyzji KE o odrzuceniu skargi Fakro przeciwko firmie Velux, której polski producent okien zarzuca praktyki monopolistyczne. Prezes firmy Fakro Ryszard Florek podczas konferencji prasowej ws. decyzji KE o odrzuceniu skargi Fakro przeciwko firmie Velux, której polski producent okien zarzuca praktyki monopolistyczne. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Znani producenci okien dachowych – polskie Fakro i duński Velux – toczą ze sobą walkę już 12 lat. Szybko się ona jednak nie skończy.

To jeden z najdłużej ciągnących się w Europie sporów, a zarazem przykład na to, że sposób rozstrzygania takich konfliktów wewnątrz Unii Europejskiej praktycznie nie działa. Od dawna firma Fakro zarzuca swojemu najważniejszemu konkurentowi, Veluxowi, że ten szkodzi jej interesom, utrudnia rozwój, oczernia ją, a nawet stosuje w niektórych krajach dumpingowe ceny. Wszystko po to, by ochronić własną, dominującą pozycję na rynku okien dachowych. Oczywiście Velux te zarzuty odpiera i przekonuje, że ze strony Fakro nieustająca lawina skarg i pozwów to po prostu sposób na darmową reklamę, bo prawdy w tym nie ma żadnej.

Ryszard Florek: Co piąte okno na świecie z Fakro

KE oddala skargę Fakro na Veluxa. Co to znaczy, co to zmienia?

Niedawno w sprawie konfliktu wypowiedziała się, już po raz drugi, Komisja Europejska. I po raz drugi oddaliła skargę Fakro na Veluxa. Oczywiście obie firmy interpretują tę decyzję na swój sposób. Dla Veluxa to wielkie zwycięstwo i dowód, że nie łamał prawa i nie robił wobec Fakro niczego nielegalnego. Fakro przekonuje zaś, że Komisja w ogóle nie odniosła się do wielu zarzutów polskiej firmy, sprawę zanalizowała bardzo pobieżnie, a formalnego dochodzenia przeciw Veluxowi w ogóle nie otworzyła.

Kłopot w tym, że całe postępowanie Komisji Europejskiej trwało aż sześć lat, a teraz jesteśmy tak naprawdę w punkcie wyjścia. Fakro planuje skargę do Sądu Unii Europejskiej, ale tam postępowanie potrwa zapewne przynajmniej dwa–trzy lata. Bez przesądzania, kto ma rację w tym długim konflikcie, na pewno widać, że sposób rozwiązywania podobnych sporów na poziomie europejskim powinien działać dużo sprawniej i szybciej.

Reklama